Kończy się powoli maj – miesiąc trudny dla nas wszystkich ale ostatecznie chyba przeżyty i przepracowany dobrze. Ciężar tego czasu jest wynikiem tego, że zgodnie z rozpiską córka była u mnie w tym miesiącu bardzo rzadko, zdecydowanie za rzadko. Wczoraj natomiast odbyła się Jej pierwsza komunia święta – dzień z jednej strony bardzo wyczekiwany, ponieważ jestem osobą wierzącą, a z drugiej dzień niewątpliwie bardzo stresujący zarówno dla mnie, jak i dla Klaudii. Stresujący właściwie dla całej naszej rodziny i trudny pod względem organizacyjnym i zwyczajnie technicznym, ponieważ odległość jak zawsze robi swoje.
Determinacja to jednak wielka siła – bez względu na to, czy jest 250 km, czy byłoby 1000 km, pojechaliśmy na komunie wszyscy tak jakby organizowana była ona jedną, czy dwie ulice dalej, a nie dwa województwa dalej. W kościele przywitaliśmy więc Klaudię wszyscy. Tak jak chciała. Tak jak potrzebowała. Tak jak należy. Mimo, że córka miała od kilku miesięcy zapowiedziane, że: tata tylko do kościoła. Ktoś chciał, aby było tylko, lecz w praktyce uważam, że było aż. Z tego cieszę się najbardziej, bo spowodowało to, że uśmiech zagościł na twarzy Klaudii. Jej komunia odbyła się w małym, zabytkowym kościele, w którym zawsze dobrze się czuję. Od samego początku przygotowań do tego sakramentu, w miejscu tym byłem przywitany i traktowany w sposób uczciwy, sprawiedliwy i po ludzku – nie piszę o tym bez powodu, ponieważ w przeszłości zdarzało się, że w instytucjach, które z założenia właśnie tak powinny traktować drugiego rodzica, było zgoła odwrotnie.
Klaudia, mimo wyraźnie zauważalnego zestresowania wyglądała przepięknie. Przytuliła się do mnie w bieli, wyglądając dosłownie jak aniołek. Gdy klęczała w kościele, przyjmując opłatek, łza wokół zakręciła mi się w związku z myślą, że jeszcze niedawno przyjmowała sakrament chrztu, a teraz pierwszej komunii świętej – a to oznacza, że minęło prawie 10 lat od tamtego wydarzenia. Wiele zmieniło się przez ten czas i bez względu na to, co się wydarzyło i co jeszcze się wydarzy, najpiękniejsze jest móc patrzeć, jak ona rośnie, rozwija się i dojrzewa. W takich sytuacjach człowiek wybiega myślami w jeszcze dalszą przyszłość. W przyszłość związaną z jej dorosłym życiem i sakramentem nie komunii, a ślubu. Z poważnymi decyzjami, w których nie może nigdy być sama... i nie będzie, dopóki bije mi serce.
Od wszystkich dostała różne upominki, lecz jeszcze to nie wszystko – gdy przyjedzie czekają ją jeszcze kolejne. Wie o tym. Uściskaliśmy ją, a potem pojechała z mamą na swoje przyjęcie komunijne. Komunijna gorączka niewątpliwie już jest za nami, lecz postaram się, aby moja córka dalszym ciągu kontynuowała to, co w ramach tych przygotowań zostało zaczęte. Przede wszystkim nie chce odpuścić chodzenia do kościoła i nie o sam kościół w tym wszystkim chodzi, a o pewien rodzinny rytuał i tradycję. To właśnie te elementy odróżniają nas od zwierząt a właściwie czynią nas zwierzętami, tyle że tymi na najwyższym szczeblu w hierarchii ewolucji.
Do końca maja zostało jeszcze trochę czasu i niestety czas ten wiąże się również z koniecznością pokonania kolejnych trudów. W najbliższy piątek odbieram córkę ze szkoły, lecz jeszcze tego samego dnia z samego rana muszę być w Poznaniu na rozprawie sądowej. Oznacza to, że w czwartek muszę przygotować się do podróży w sposób inny niż zazwyczaj, gdy jeżdżę po Nią. Dochodzi do tego bowiem przebrnięcie przez akta sądowe i przypomnienie sobie wszystkiego tego, co należy w tym miejscu i w tym czasie powiedzieć. Ponownie jednak kluczowa jest determinacja. O samej rozprawie i jej przebiegu napiszę oddzielny post.
Niejako podsumowując ten maj i to wszystko, co się wydarzyło, nie sposób zauważyć, jak skrajnie różna jest komunia święta i tego typu wydarzenia, a także ich przeżywanie w przypadku rozwodników, zwłaszcza gdy jest się ojcem walczącym właściwie na każdym kroku o swoje prawa, tych samych kwestii w przypadku rodzin nazwijmy to normalnych. W kraju, w którym ponoć dochodzi do nieustannej dyskryminacji kobiet, 8 z 10 sędziów to kobiety a mechanizmy determinujące sposób orzekania dodatkowo jeszcze bardziej wypaczają ten brak równowagi. Pozostaje determinacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz