Szukaj na tym blogu

"Mądra Kobieta nigdy nie podważa tej siły, gdyż jest to moc, która chroni Kobietę i jej potomstwo przed zagrożeniami z zewnątrz... Mądra Kobieta wspiera tą siłę i dba o męskość swojego mężczyzny, Ojca jej dzieci, gdyż wie, że dzieci bez wzoru Ojca wyrosną na emocjonalne kaleki z problemami w życiu..."

czwartek, 11 stycznia 2024

Święta mimo utrudnień


 W tym roku Boże Narodzenie mogłem spędzić z Klaudia (wyrwane sądownie ex z gardła - nie po dobroci) i była z nami aż do Nowego Roku. Była żona pozbawiła mnie jednak weekendu bezpośrednio przed świętami ale do tego jeszcze wrócę i tak tego nie zostawię. W skutek czego w Wigilię o 6 rano w śnieżyce jechaliśmy na Poznań (do samego końca, mimo wielokrotnego ponawiania zapytania, nie dowiedziałem się skąd mam odebrać córkę a po przedświątecznych wymysłach mojej byłej żony, mimo określonych zapisów postanowienia sądu nie było to wcale oczywiste - zwłaszcza w kontekście podróży aż ze Szczecina pod Poznań). Pojechaliśmy jednak: ciepła herbata w termos, ambiente na świąteczny kolor, ABS i miłe rozmowy (cokolwiek się dzieje jesteśmy z K jak Siegfried-Linie, jak Tommy Lee Jones w Ściganym - tak jak kiedyś napisałem: razem lub na zmianę silni).

 Odebraliśmy Klaudie dokładnie 1 min. po sądownie wskazanej godzinie - to takie znamienne dla chcących podkreślić swoją rzekomą wyższość ludzi małych. Jest to wręcz śmieszne, żenujące bo przecież nieprzypadkowe a celowe. Czego jednak spodziewać się skoro bywało, że ex kłóciła się o każdą godzinę odbioru córki od niej z domu nawet jeśli sama była wówczas w pracy a Klaudia pod opieką kogoś innego. Upór dla zasad które kompromitują a nie dowodzą stanowczości. Uśmiech córeczki rekompensuje zawsze wszystko... liczę każdy krok jak uśmiechnięta idzie do mnie - nie ma w tym fałszu, obłudy, zbędnej surowości w imię patologicznie pojmowanego rodzicielstwa, bez dyscyplinowania (bo nie jest w Jej przypadku potrzebne!) lecz jest miłość która nie boi się i nie wstydzi niczego. Klaudia szła zadowolona do mnie, pewna mnie, Nas i czasu tego jaki spędzi - bez wątpliwości, bez obaw, bez czegokolwiek negatywnego.  

 Bezpiecznie wróciliśmy z Klaudią. Pogoda była już lepsza. Odpoczęliśmy, przebraliśmy (córcia w specjalnie kupioną i wybraną przez Nią świąteczną sukienkę - wyglądała ślicznie) i poszliśmy na kolację do teściów - Klaudia jest przez nich traktowana jak ich własna wnuczka i wie o tym, czuje to. Opłatek, jedzonko i prezenty - wszystko zgodnie z listem do Mikołaja:-) Byłem tam z Niej dumny, z tego jaka jest i... że jest moja. Uśmiech, spokój i ciepło, święta wyglądały tak jak powinny wyglądać i córka czuła się tak jak na to zasłużyła za swoje wewnętrzne dobro i siłę o jakiej wielu dorosłych może pomarzyć (choć nie ma łatwego życia a postawa i zachowania Jej mamy z całą pewnością Jej nie pomagają odnaleźć się w tym wszystkim - nawet pisząc o tym mam łzy w oczach bo zawsze chcę Ją chronić przed plugastwem tego świata i przygotować zanim się z nim zmierzy lecz ona... już to robi, walczy każdego dnia aby nie zwariować). Po kolacji na spokojnie pojechaliśmy do moich rodziców (zajeżdżając po drodze na chwilę z prezentem i życzeniami) do brata ex. Tę noc Klaudia spała z babcią ale pierw rozpakowała prezenty swoje i nasze.

 Okres między świętami a Sylwestrem spędziliśmy głównie w domu i w takich chwilach tak bardzo chciałbym móc nie liczyć czasu, brać go takim jaki jest i cieszyć nim... potrafię to - życie mnie tego nauczyło lecz nie mam Klaudii na co dzień więc pozbawiono mnie sposobności. To był dobry czas, spokojny, spędzony na odpoczynku, koralikach i kurowaniu córki - leki, witaminy, krople do oczu i terapia spokojem bo wiem, że tego Klaudia potrzebuje najbardziej. To też dostała od nas. Podreperowaliśmy Jej zdrowie i pozwoliliśmy odetchnąć (niestety w odpowiedzi na to analogicznie co cztery lata temu, usłyszałem o zaniedbaniu własnej córki i o narażeniu Jej zdrowia - taktyka znana więc) Czas upływa przerażająco szybko i takie dni jeszcze bardziej mnie w tym przemijaniu utwierdzają (z wiekiem robię się chyba coraz bardziej sentymentalny) - z początkiem roku odszedł Witek ale ciarki na skórze jakie powodował nie odeszły https://www.youtube.com/watch?v=KMWmHndjSrQ W takich sytuacjach trudno o wiedzę jak żyć skoro życie bywa tak kruche. Wy wszyscy mający dzieci przy sobie: doceniajcie to, każdego dnia! Każdego...


 Aktualnie tj. od 3 stycznia (ustalony sądownie dzień kontaktu telefonicznego) nie miałem z córką kontaktu. Nie mogłem Jej zobaczyć (mimo próśb) ani usłyszeć - wiem jednak, że Klaudia wie, iż do Niej dzwonie i mama to uniemożliwia. Jednego dnia dzwoniłem co godzinę a więc o różnych porach. Nie odebrała ani razu choć widzę, że ex stale siedzi z telefonem (widzę jej aktywność na whatsapp ale też świadczy o tym fakt, że odrzuca moje połączenia właściwie po pierwszym sygnale). Czas płynie nieubłagalnie ale pewne rzeczy się nie zmieniają: telefon wiecznie przyrośnięty do ręki - tak było pod koniec naszego małżeństwa i ewidentnie utknęła na pewnym etapie życia. Z całą pewnością musi być to dla niej frustrujące i chyba dlatego szuka winnych - latami zawsze posiadała kozła ofiarnego i nie umie poukładać bez tego ważnych spraw w swojej głowie. Niestety prowadzi to do tego, że mści się. Na mnie z premedytacją ale też na Klaudii która od rozstania jej ciąży. Teraz natomiast musi mieć stale kontakt ze mną bo mamy dziecko a to wystarczający powód do nienawiści (na szczęście nie dla wszystkich) - nie widzę innych powodów przez które moja była żona może zachowywać się tak jak zachowuje, nie umiem znaleźć wyjaśnienia na zabranie córki na SOR tylko po to aby we mnie uderzyć (emocjonalnie z całą pewnością lecz myśli, że również prawnie bo przeczucie podpowiada mi, że dla ex to co obecnie robi, poza jakąś jej chorą zemstą Bóg wiec za co, jest to jakaś obmyślona z adwokatem strategia - zupełnie zapomina, że wymyślanie chorób Klaudii, odcinanie mnie od Niej i czynienie zarzutów o rzekome zaniedbanie dziecka to coś co już przerabialiśmy i co ex nic nie dało poza kompromitacją w sądzie i budowaniem w Klaudii rzeczy jakie kiedyś sprawią, że zapłacze - oczywiście była żona a nie moja ukochana córka.
Najważniejsze jest jedno: cokolwiek zrobi, nie odbierze nam takich świąt jakie spędziliśmy - spokojnych jak w sloganowych życzeniach ale właśnie dlatego pięknych i wspaniałych. Nawet jeśli zabierze się kogoś z kanapy i uścisku ojca na SOR, nawet jeśli się go przerazi, zaszczuję, oczerni, nawet jeśli dłonie drżą i w oczach stoją łzy - nic to nie da. Ludzie będący wiecznie niespokojnymi duchami, dla których szklanka jest zawsze do połowy pusta, nienawidzący świata... mogą tylko pozazdrościć i zazdrość tą tu widać. Pewnych rzeczy nikt i nic Nam (mi i Klaudii) nie obierze nikt ani nic.  

Oglądałem ostatnio pewien film, opowiem w kolejnym wpisie dlaczego znajdzie on miejsce na tym blogu. Dziś natomiast dowiedziałem się, że nie wyda mi jutro Klaudii (z powodu: obniżonego poziomu odporności / poprosiłem i jakieś zaświadczenie lekarskie: odmówiła), zatem walki ciąg dalszy - jutro jadę i tak. 

3 komentarze:

  1. Masz rację, ona to robi z zazdrości. Może odmówić ci sprawności fizycznej ale nie odmówi ci twojej wrażliwości i mądrości dlatego wie, że o te płaszczyzny zawsze będziesz lepszy od niej. W ten sposób dajesz córce coś czego ona nie jest w stanie. Można się w tym pięknie uzupełniać ale można też zazdrościć i bruździć.

    OdpowiedzUsuń
  2. I niech zazdrości aż ją to zeżre od środka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Lata mijają a w polskim prawie nic się nie zmienia. Po części zmianę blokują rodzice którzy walczą o dziecko jedynie po to aby zrobić na złość więc jest to zapał na krótką metę. Niestety na ich tle w systemie giną tacy ojcowie jak ty którzy walczą o dziecko z właściwych pobudek.

    OdpowiedzUsuń