Szukaj na tym blogu

"Mądra Kobieta nigdy nie podważa tej siły, gdyż jest to moc, która chroni Kobietę i jej potomstwo przed zagrożeniami z zewnątrz... Mądra Kobieta wspiera tą siłę i dba o męskość swojego mężczyzny, Ojca jej dzieci, gdyż wie, że dzieci bez wzoru Ojca wyrosną na emocjonalne kaleki z problemami w życiu..."

środa, 29 sierpnia 2018

Drugi kryzys

Gdy nastąpił drugi kryzys, byliśmy już po ślubie od ponad roku jednak w związku już od kilku lat (większość tego czasu mieszkaliśmy ze sobą, mając wspólne finanse i właściwie wszystko). Kryzys ten był zdecydowanie poważniejszy niż pierwszy a to z trzech podstawowych powodów:
-  na końcowy jego okres żona wyprowadziła się (deklarując przy tym, że nie wróci);
-  w jego przebieg i powody wmieszani byli moi rodzice;
-  pojawił się inny facet.
Był to okres kiedy żona podjęła pracę 30 km od domu a jednocześnie nasiliły się problemy z rodzicami - żona wskazywała za powód kryzysu ich mieszanie się w nasze sprawy, jednak z czasem okazało się, że pojawił się również a może przede wszystkim inny facet. Wówczas od 2-3 miesięcy nie uprawialiśmy seksu a 2-3 tygodnie z tego, było okresem kiedy żona traktowała mnie bardzo źle. Poznałem jej drugą twarz, posługującą się wulgaryzmami, poniżeniem i agresją. Był to też pierwszy raz gdy powiedziała, że nie radzi sobie z moją chorobą, że brakuje jej tego co odbiera jej i nam moja choroba - było to też umiejętnie podsycane przez tego faceta. Nie wiem co dokładnie ich łączyło, wyjawiła kiedyś tylko że całowała się z nim, spotykała po pracy i była z nim na dyskotece. Gdy wyprowadzała się, wiedziałem już o nim.. nie spałem wtedy kilka dnia, jeździłem do niej, dzwoniliśmy do siebie - płakaliśmy oboje. Gdy wróciła po kilkunastu dniach zaczęliśmy odbudowywać Nas. Kilka miesięcy później znalazłem jej rozmowę na skype z siostra i zdanie: "I tak zrobiłam tak, że to wszystko jego wina". Zostałem rozliczony za swoje błędy z rodzicami i dziś to rozumiem, ale za jej znajomość nie usłyszałem nigdy przeprosin, ciężar odbudowywanie też spadł głównie na mnie i na moje starania. Żona wielokrotnie później w towarzystwie podkreślała, że to ja zawiniłem w tym kryzysie, nigdy nie wspominając o drugim dnie o jakim wiedzieliśmy tylko my i jej siostra.

piątek, 3 sierpnia 2018

Życie z rodzicami

Podstawowym problemem jaki pojawił się w naszym życiu, stało się życie z rodzicami pod jednym dachem. Zajmowaliśmy wówczas jeden pokój, do jakiego w dodatku niestety przyzwyczajeni, przez co często wciąż z nami przesiadywali. Żonie (choć jeszcze wtedy nie) bardzo to przeszkadzało i mi z resztą też. Negatywnie wpływało to na prywatność, intymność i nasze relacje, jednak mimo pojawiających się burz, byliśmy blisko - fizycznie jak psychicznie. Stopniowo podejmowaliśmy próby wpłynięcia na moich rodziców o odstąpienie nam góry, gdzie można było zorganizować kuchnie i nieco się odgrodzić, ale szło to jak po gruzie. Zaskakująco ciężko było pojąć rodzicom taką potrzebę jednak w końcu ulegli. Argumenty podawane przez żonę w tej kwestii były niepodważalne, jednak zaniepokoiło mnie to, że zaczęła je używać przeciwko mnie - zauważyła bowiem, że mam problem ze skutecznym wpływaniem na rodziców i miała rację choć z drugiej strony, narzucenie komuś czegoś w jego własnym domu zazwyczaj jest trudne. Między nami dochodziło jednak do sytuacji gdy kłótnia dotycząca kwestii nie związanych z mieszkaniem z rodzicami, kończyły się atakiem żony w stylu: a ostatnio twój tata.. (...) a ty nie zrobiłeś na to tego i tego. Był to argument zamykający mi usta gdy miałem jej coś do zarzucenia (kompletnie nie związanego z tym problemem). Wiele nocy przez to nie spałem, czułem się bezsilny, ona wiedziała, że w ten sposób może zawsze skutecznie uderzyć i czyniła to. Ostatecznie przeniesienie na górę udało się, a nasze relacje poprawiły się.