Niekiedy jak się okazuje dobry, lepszy czas... oznacza niewiele, bądź ma znaczenie jedynie dla jednej strony realizatorów tego czasu.
"
Nie ma nic bardziej przykrego niż błaganie o chwilę uwagi i czułości od osoby, dla której powinniśmy być całym światem (...)" (Książka „Oczami Mężczyzny”)
Ostatnie 2-3 tyg. były między nami czasem spokoju a nawet jak mi się wydawało, swego rodzaju przebłysków zbliżenia - światełko w tunelu... Tak było do wczoraj. Żona zarzuciła mi, że dzień wcześniej sprawdzałem jej fb. To nie było prawdą. Coś już czułem bo wcześniejszej nocy położyła się do mnie do łóżka bez słowa, jak robot... Okazało się, że kolejny raz na mój temat pisała z kimś obcymi. Nie wiem co pisała ale domyślam się:
- życie bez seksu;
- mąż niczym impotent;
- małżeństwo poświęceniem;
- niestety tak musi być, takie życie.
Pousuwała rozmowę z tym "facetem" więc sądzę, że pojawił się tam również flirt. Wszystko wraca: obwinianie mnie, zwracanie się w stronę innych mężczyzn (to jest najgorsze - młody, stary, mądry, głupi - z każdym lepiej pogadać niż z mężem, o żartach z podtekstem nie wspomne). Usłyszałem od żony. że co ja sobie myślałem, że skoro sie nie kłócimy to jest dobrze? Odpowiedziałem, że miałem nadzieje, że może nie dobrze ale ciut lepiej, iż na tym spokoju można się oprzeć i spróbować być bliżej. Dodała jak zawsze: A co ty takiego rodzisz? A potem żebym nawet się nie starał bo jej to nie sprawia żadnej przyjemności. Powiedziałem, że powinniśmy zrobić wszystko aby tej przyjemności szukać. Odparła: A co mam cię zdradzać? Gdy ja mówiłem o szukaniu czegoś ze sobą, w głowie żony pozostawałem zerem w kwestii fizyczności, więc nawet nie brała pod uwagę czegokolwiek we dwoje. Dlatego tak odpowiedziała.
Nie chcę.. nie będę jej do niczego przekonywał, udowadniał swój wkład w jej codzienność. Jestem tym zmęczony, skoro żonie brakuje powodów żeby mnie kochać, niech odejdzie, niech się dzieje co chce. Nie umiem żyć starając się ją zadowolić czym mogę i natrafiać wciąż na mur - bez pocałunku, dotknięcie, przytulenia. Nie chodzi o seks. Kurwa mać nie chodzi o seks! ... lecz aby nie być dla kogoś niczym mebel. Mawia ironicznie: żyjemy jak para przyjaciół i tyle.
No właśnie... "i tyle", choć moglibyśmy o wiele więcej. Wiem, że jestem ograniczony ale nie umiem zrozumieć, jak mając to co mamy, można uznać, że lepsza żadna bliskość niż taka jaką możemy sobie dać.
Bo dla kobiety liczy się aby była kochana i czuła się bezpiecznie? Gówno prawda! Miłość, cierpliwość i wiara w drugą osobę? Gówno prawda! Nienawidzę świata ze te slogany, nienawidzę...
Jak bardzo muszę być dla niej odpychający, aseksualny, bezużyteczny aby nie miała potrzeby się pocałować czy przytulić..?
Zgodził bym się dla niej na wszystko...