Szukaj na tym blogu

"Mądra Kobieta nigdy nie podważa tej siły, gdyż jest to moc, która chroni Kobietę i jej potomstwo przed zagrożeniami z zewnątrz... Mądra Kobieta wspiera tą siłę i dba o męskość swojego mężczyzny, Ojca jej dzieci, gdyż wie, że dzieci bez wzoru Ojca wyrosną na emocjonalne kaleki z problemami w życiu..."

czwartek, 27 lipca 2023

Krzyki gaszą radość i niszczą dzieciństwo


 Kolejny raz podczas (przecież tak krótko trwających rozmów) byłem świadkiem jak moja była żona traktuje naszą córkę. W takich chwilach gdy tonem głosu albo jednym zdaniem gasi Jej radość czuję i chcę aby to była nie nasza a moja tylko córka - chciałbym wtedy zabrać Ją od niej na zawsze, ochronić przed tym wszystkim co tak łatwo może (i powinno) być inne i czuje jeszcze coś: przerażający strach niczym lodowata woda na skórze i jakby żywy szczur próbował się wydostać się z mojego brzucha - boję się, że zniszczy psychicznie Klaudię i boję się, iż kiedyś córka powie mi: tato zrobiłeś za mało. Każdej nocy modlę się aby tak się nie stało i proszę Boga aby otoczył Klaudię jakąś niewidzialną osłoną przed tym wszystkim czego doświadcza na co dzień żyjąc z matką. Nie wiem co więcej mogę zrobić, mam ręce związane polskim prawem i faktem swojej niepełnosprawności. Mówi się o tym, że zachowania skutkujące izolacją dziecka przed drugim rodzicem wynikają z zaburzeń psychicznych a jednocześnie nie da się w Polsce zmusić do badania współmałżonka.

Rozmowa zaczęła się tak jak zazwyczaj - od błysku w oczach mojego dziecka... pokazywała mi co trafiła z jajek z automatu za 5 zł. Miała gumowego pająka i chciała pokazać, iż przykleja się on do różnych powierzchni - niestety wybrała ścianę i została mała plama. W sekundę z matki głaskającej Ją po ramieniu wyszła niezrównoważona emocjonalnie osoba, dla której krzyk jest rozwiązaniem nr 1 - bo w krzyku sama została wychowana. Wiele nocy przepłakała na wspomnienie o swoich rodzicach lecz nic to nie dało: nie daleko pada jabłko od jabłoni - lecz w takich chwilach jest mi trudno o zrozumienie, na bok spychana jest wiedza o wpływie dorastania na postawy rodzicielskie, na nic mi wiedza o DDA gdy ktokolwiek rani moje dziecko, krzywdzi mi córkę, krew z mojej krwi... nie stać mnie wówczas na wyrozumiałość, nie ma zasad - jest tylko złość... silna tak, że niemal namacalna, popychająca w stronę w jaką normalnie człowiek nie pójdzie.

Krótko po tym w dłoni Klaudii pęka gniotek wypełniony żelem - generalnie i obiektywnie nie dzieje się nic złego lecz dla mamy naszej córki dzieje się nie wiadomo co bo przecież mówiła, upominała, że pęknie a podłe, parszywe dziecko nie posłuchało - wszystko to, cała ta sytuacja rozgrywa się jedynie w głowie mojej byłej żony - nauczonej i wychowanej tak, że jeśli jesteśmy słabi ale będziemy krzyczeć na innych to nie tylko poradzimy sobie w życiu lecz przede wszystkim inni ludzie - świat tej słabości nie zobaczy. Po tym ataku, darciu gęby (bo inaczej nie potrafię tego nazwać) oczy Klaudii zgasły, nie chciała już nic pokazywać, usiadła bokiem, powiedziała "pa" a ja i wtedy i teraz pisząc to miałem i mam łzy w oczach.


Człowiek po studiach - pedagogika i resocjalizacja, kobieta która aby mieć dziecko przeszła kilka inseminacji i in vitro, matka mająca 35 lat... a traktuje naszą córkę w ten sposób. Pamiętam jak bezpośrednio po rozstaniu, moja była żona z radością na ustach w kontekście tego, że nie ma mnie już w domu, mówiła swojej kuzynce, że cytuje: po Klaudii nic nie widać. Nie miała pojęcia, że pierwsze tygodnie, w weekendy gdy zabierałem córkę do siebie, nie potrafiła zasnąć bez mojej dłoni. Nie wierze, że nic nie widziała - nie chciała widzieć taka samo jak teraz nie chce widzieć swojego postępowania. Lekceważy wpływ swoich zachowań na Klaudię bo nie umie sama ich zmienić. Moja była żona zna jedynie taki model rodziny i taki model wychowania ale to jej nie tłumaczy. Nie gdy chodzi o kogoś dla mnie najcenniejszego.

Są posty pełne radości gdy nie mogę uwierzyć, że Cię mam Kochanie (K) lecz są też posty takie jak ten z dziś. Jesteś i zawsze będziesz dla mnie jak pierwszy człowiek na Księżycu.

Mam nadzieję, że to czytasz (G)...

czwartek, 20 lipca 2023

Pierwszy etap drugich wakacji z córką


 Za nami kolejne wakacje spędzone z córką a raczej pierwsza połowa - wywalczone, wyrwane z gardła ale dziś nie o tym... Pierwszy bowiem raz wybraliśmy się za granicę, spełniając w ten sposób jedno z marzeń Klaudii czyli wyjazdu do ciepłych krajów i lotu samolotem. Byliśmy w Hiszpanii, a dokładnie na Minorce, czyli jednej z wysp Balearów. Wielki zachwyt, od samego lotu, wrażeń i widoków, po wszystko tam na miejscu - palmy, ludzie rozmawiający w obcym języku, turkusowe morze z ciepłą wodą, baseny i wszystko dostępnie w hotelu za sprawą magicznej opaski. Córka była zachwycona, zadowolona a także zaopiekowana i bezpieczna. 

Była żona wiedziała o wyjeździe gdyż przecież sprawa wyrobienia Klaudii paszportu ostatecznie znalazła się w sądzie który nie tylko zezwolił na wyrobienie tego dokumentu bez potrzeby zgody matki lecz także podkreślił, iż nie ma podstaw do odmawiania mi prawa zabierania dziecka za granicę. Co istotne ex (przynajmniej formalnie i oficjalnie) nie zgłaszała w sądzie sprzeciwu ani co do wyrobienia paszportu ani zabierania córki za granicę, lecz ograniczyła się jedynie do uzurpowania sobie prawa co do tego aby dokument ten był u niej, w jej władaniu... biorąc pod uwagę (wykazane w sądzie) dotychczasowe utrudnienia jakie czyniła moja była żona, sąd nie dał wiary co do dobrych jej zamiarów i w stanowisku tym słusznie dostrzegł realne ryzyko dalszych utrudnień np. zwlekanie z podpisem zgody na wyrobienie paszportu, czy też podobnie jak wielokrotnie w przypadku dowodu osobistego - zapominanie dołączać go do rzeczy córki. Sąd nakazał więc aby paszport był na stałe u mnie. W dzień wylotu jednak ex doznała zaćmienia pamięci i w jakimś amoku zaczęła wypisywać wiadomości w których czyniła zarzuty o wywiezieniu dziecka za granicę (jaka to bezczelna hipokryzja gdy takie słowa padają z ust kogoś, kto aż dwukrotnie bez mojej wiedzy i zgody wywiózł dziecko do innego województwa, następnie nie podawał adresu i je ukrywał). Co ciekawe jednocześnie atakując mnie, mama deklarowała przed Klaudią jak bardzo cieszy się z wyjazdu i z Jej szczęścia - kolejna hipokryzja i zakłamania ale też brak dojrzałości rodzicielskiej bo nie jest normalne opowiadanie dziecku o rzekomo strasznym locie samolotem i o strachu - byle tylko strach wywołać... na szczęście się nie udało: Klaudia nie boi się latać. 


Odpowiedni poziom dojrzałości matki kochającej (jak mówi) swoje dziecko najbardziej na świecie (czyli w założeniu bardziej niż sama siebie) powinien spowodować zmuszenie się do lotu - dla zadowolenia dziecka lecz również aby nie blokować reszcie rodziny możliwości spędzenia wakacji w ciepłych krajach. Moja była żona nie jest na to gotowa - w porządku ale czym kieruje się utrudniając mi zabranie Klaudii? Zazdrość? Chora złośliwość? Nie wiem tym bardziej, że jest jeszcze inna opcja która mogłaby świadczyć o dojrzałości rodzicielskiej - mianowicie: wyjść w moją stronę z inicjatywą, że skoro mama boi się latać a tata nie, to wspólnymi siłami finansowymi albo chociaż organizacyjnymi, bez utrudnień niech z dzieckiem lata tata (nawet jeśli fizycznie jest to dla niego o wiele trudniejsze ale jak się okazuje szczere chęci są w stanie liczne trudności pokonywać). W tych realiach jednak i niestety tego nie ma, w zamian natomiast była walka nawet o wyrobienie paszportu i absurdalne zarzuty o wywiezienie dziecka za granicę.



O dokładnym miejscu pobytu Klaudii i mnie, poinformowałem swoją byłą żonę w dzień wylotu i nie było w tym żadnej złośliwości a jedynie profilaktyka i daleko posunięta ostrożność o to, że wcześniejsza wiedza matki o wyjeździe, stanie się przyczyną (mówiąc ironicznie) nagłej choroby córki lub wystąpienia jakichś innych trudności - szczerze chciałbym wierzyć, że to jedynie moje fobie ale niestety dotąd było właśnie tak i choć mija czas, nic w zachowaniu ex nie zmienia się... nic co pozwalałoby sądzić inaczej. Przez cały pobyt w Hiszpanii Klaudia mogła pisać i dzwonić do mamy, wysyłać zdjęcia i nagrywać się - będąc u nas może to robić bez skrępowania i z taką częstotliwością jaką sama chcę a przynajmniej raz dziennie bo tak należy. 

Tydzień wakacji minął niestety bardzo szybko, ciepły klimat nawet mimo upałów to zdecydowania mój świat i wszystko wskazuje, że Klaudii też - spędziła wiele czasu w basenie i jeszcze więcej w morzu. Czuła się ważna sama chodząc po jedzenie na stołówce czy też do baru - dumnie zamawiała i dziękowała po hiszpańsku:-) Takie wspomnienia są bezcenne i dla takich chwil dla dawaniu komuś szczęścia warto żyć. W tym czasie byliśmy również w mieście Mao - pięknie krajobrazowo i piękne architektonicznie. Klaudia w hotelu nasłuchiwała gdzie mówią goście po polsku i podłączała się do zabawy a ostatecznie zaprzyjaźniła się z jednym chłopcem z Wrocławia a my z jego rodzicami. Wieczorami standardem była kolacja a po niej mini disco i zabawa z animatorami. Bardzo się cieszę, że córka coraz chętniej smakuje nowe potrawy, szuka swoich smaków choć wiadomo po dziecięcemu. Podczas tego wyjazdu Klaudia praktycznie nie korzystała z tabletu i wcale Jej nie ciągło więc mam nadzieje, że w przyszłości nie dołączy do szerokich już dziś mas ludzi ogłupionych Internetem, wgapionych w ekrany którzy nie potrafią już żyć bez telefonu w ręku mylnie zakładając, iż świat cyfrowy to ten najlepszy i najbardziej atrakcyjnym - nic bardziej złudnego.

Aktualnie córka jest na kolonii teatralno-tanecznej w miejscowości Zatom Nowy. Cieszę się, że wysłała Ją tam mama, bo odpocznie i porobi coś co lubi ale podobnych miejsc warto było szukać nad morzem, nie w lesie w jakim mieszka na co dzień. Klaudia ma tam telefon i możliwość zadzwonienia tak do mnie jak i do mamy - co ciekawe: moja była żona mimo moich propozycji i próśb córki nie zgadza się aby ta miała swój telefon u siebie w domu bo (uwaga): jest za mała. Rozmawiając ze mną bez nadzoru, Klaudia jest wyraźnie zrelaksowana, otwarta i bardziej elokwentna. W domu u mamy niestety tego nie ma ale pokazuje to różnice i wpływ środowiska w jakim żyje, na Jej postawę i zachowanie. W kontekście zarzutów ex o wywiezienie dziecka za granicę dodam tylko, że o kolonii do czasu pojechania na nią, wiedziałem jedynie od Klaudii.

środa, 5 lipca 2023

Alergia, szpital, pretensję i wciąż brak szacunku


 Podobnie jak co roku - mniej / więcej o tej samej porze, Klaudia choruje. Powtarzają się przy tym analogiczne objawy: wieczorne gorączkowanie, słabość a w dzień kaszel (mimo osłuchowego niestwierdzenia przez lekarza zalegania w oskrzelach czy też płucach) i katar... natomiast apetyt, samopoczucie na plus - do tego stopnia, że chce się bawić, tańczy i zjada pełne posiłki. Ta powtarzalność i fakt, iż mieszka w środku lasu, tak rok temu jak i teraz, była i jest dla mnie powodem, iż przyczyną takiego stanu rzeczy nie jest wirus lub bakteria a alergia na tyle silna, iż powoduje stan zapalny - wzmacniany dodatkowo stresem jaki niezmiennie odczuwa córka gdy jest chora na cokolwiek. Panicznie boi się wręcz chorować gdyż ma wmówione, że to Jej wina - zawsze musi być winny (pamiętam to aż za dobrze gdy sam chorowałem i pozostawałem pod opieką mojej już dziś byłej żony) a to bo nie nosiła kapci, a to nie zapięła się, czy też zapomniała czapki - Klaudia ma wmówione, że choroba jest zawsze winą osoby chorującej... aż się boje jakie skutki będzie miało to dla jej psychiki w przyszłości.


Sugerowałem swojej ex, że źródłem tego co wygląda na chorobę może być alergia. Bezskutecznie... ona nienawidziła i wciąż nienawidzi gdy mam w czymś rację. Dosłownie nie mogła znieść gdy mimo bycia na wózku znałem się na mechanice samochodowej czy domowej elektryce - jakby nie potrafiła pojąć lub zaakceptować, że choć w teorii, to mogę wiedzieć więcej niż wskazywał na to stan mojej sprawności fizycznej a raczej jej brak. 

Była żona nie tylko nie podjęła kwestii alergii córki lecz ponownie mnie zaatakowała, że nie potrafię zająć się dzieckiem, że nie zabrałem Jej do lekarza i, że ogólnie jestem beznadziejnym ojcem. Padły z jej strony zarzuty.. ale zabrakło w nich wielu kluczowych elementów, jak chociażby to, iż lekarz prowadzący córkę i Jej przychodnia jest 300km od mojego miejsca zamieszkania (nawet się nie łudzę, iż mojej byłej żonie, owładniętej pragnieniami typowymi dla nastolatek, przez głowę przeszło, iż takie właśnie problemy wynikną jeśli wywiezie się dziecko do innego województwa) a Jej stan nie kwalifikował do udania się na SOR lub do lekarza w ramach opieki świątecznej, gdzie kilka godzin oczekiwania na przyjęcie spowodowałoby pewnie, że córka złapała by coś gorszego (tym bardziej, że gorączka była niewielka i jedynie na noc, schodziła bez problemu po dawce nurofenu). Demonstracyjnie, moja ex po odebraniu Klaudii ode mnie, na drugi dzień poszła z Nią do lekarza: nie stwierdził nic, dał lek na alergię. Nie usłyszałem słowa przepraszam. W zamian natomiast temat alergii pojawił się zamiennie w związku z wysypką jaka pojawiła się u Klaudii po tym jak mama pozwoliła się Jej malować i nagle przepisana w końcu przez lekarza Hitaxa nie ma oficjalnego związku ze wcześniejszym stanem chorobowym i moimi sugestiami a z uczuleniem na kosmetyk (choć wizyta u lekarza i przepisanie Hitaxy miały miejsce tydzień przed wysypką). 

Czy brak szacunku do kogoś można odzyskać? Czy przywykamy do nieszanowania kogoś, poniżania go etc? Wygląda na to, że tak... chociaż możliwe, że nie mają tak wszyscy a jedynie osoby socjopatyczne. Okazuje się bowiem, że moja była żona w ciągu ostatnich lat małżeństwa tak bardzo przywykła do tego, że ja nie zasługuje na szacunek i, że zwyczajnie można mnie nie szanować... że do dziś ma wyraźnie z tym problem i ja już na to, w przeciwieństwie do przeszłości, pozwolić nie mogę i nie pozwolę. Przed sytuacją opisaną powyżej, czyli związaną z alergią, Klaudia trafiła do szpitala z diagnozą ostrego nieżytu żołądka. Poinformowała mnie o tym ale w sposób bardzo szczątkowy, niewiele wyjaśniający dlatego poprosiłem ex aby zrobiła zdjęcie wypisowi ze szpitala i wysłała mi na telefon. Odmówiła deklarując, że pokaże mi jak przyjadę po córkę. Nie pokazała. Ponowiłem prośbę o wgląd do tego dokumentu. Odpowiedziała, że pokaże mi jak przyjedzie po Klaudię. Nie pokazała. Coś mi nie grało. Dlaczego taki banał jak pokazanie mi dokumentów medycznych naszej córki jest takim problemem i powodem do bądź co bądź kompromitujących ją wykrętów? Wystąpiłem więc do szpitala w którym była Klaudia z prośbą o udostępnienie mi tych dokumentów i zrozumiałem czemu ex nie chciała abym zapoznał się z treścią wypisu. Podczas wywiadu rodzinnego podjętego przez lekarza podała, że tata poza SMA, leczy się także psychiatrycznie. W ten sposób nie tylko skłamała lecz przede wszystkim dała wyraz, iż wciąż w jej głowie nic się nie zmieniło, że nie ma dalej do mnie szacunku i kontynuuje to za co została ukarana prawomocnym wyrokiem sądu z art. 207 kk. Kara nie nauczyła jej nic, poniżenie kogoś jest dla niej kaprysem, powiedziała tak bo taki miała kaprys - niczym dziecko, nastolatka mająca focha na świat i panujące w nim zasady.