Szukaj na tym blogu

"Mądra Kobieta nigdy nie podważa tej siły, gdyż jest to moc, która chroni Kobietę i jej potomstwo przed zagrożeniami z zewnątrz... Mądra Kobieta wspiera tą siłę i dba o męskość swojego mężczyzny, Ojca jej dzieci, gdyż wie, że dzieci bez wzoru Ojca wyrosną na emocjonalne kaleki z problemami w życiu..."

sobota, 17 sierpnia 2019

Nurtujące pytanie

Od chwili wyprowadzki od żony ... ale nie: w sumie już dużo wcześniej (i gdzieś już wspomniałem o tym także na blogu) nurtowało mnie pytanie, wątpliwość dotyczące oczekiwań, prawa do winy i uzasadnienia obwiniania się.. wciąż zadawałem sobie pytanie czego miałem prawo oczekiwać od żony, za co mam prawo ją winić a za co nie. Nie dawało mi to spokoju, czułem się jak popadam w obłęd tej niewiedzy i bólu jaki z tego wynika. Wtedy pewna osoba mi powiedziała: Miałem prawo jedynie oczekiwać od niej miłości, szacunku i pomocy, bo sam to właśnie jej dawałem. To było jak olśnienie, ktoś musiał powiedzieć mi to, ktoś będący z boku całej sytuacji, ktoś komu ocenę sytuacji nie zmąciła toksyczna miłość i wpojone niskie poczucie własnej wartości. Miała racje, kochałem, szanowałem nawet gdy byłem szmacony i pomagałem jak mogłem - nawet kosztem samego siebie... Dziś nie obwiniam się już za to wszystko... wmówienie mi winy to największa krzywda jaką uczyniła mi żona, zdecydowanie większa niż jej słowa i czyny. Nie miała prawa tego robić cokolwiek się działo...
Nigdy nie byłem osobą podatną na sugestię, pokonałem w życiu wiele trudności i nie mam cienkiej skóry jednak ktoś wyszukał przysłowiową rysę na szkle i umiejętnie ją wykorzystał aby zagłuszyć własne wyrzuty sumienie. Żona de facto zniszczyła mnie moją własną miłością do niej. Wiedziała, że to mój najsłabszy punkt. Po 3 latach walki o nią mimo tego, że walczyłem jednocześnie z nią samą wiedziała, że jak uwierzę we własną winę to odejdę... Żona nie była pierwszą moją kobietą czy miłością a moja wiedza o związkach i także ich rozpadach jest bardzo duża. Nie uchroniło mnie przed tym wszystkim.
Dziś wiem, że nic nie zniszczyłem, że zrobiłem wszystko a nawet więcej niż powinienem dla tego małżeństwa, dla tej rodziny. Więcej niż większość zdrowych facetów w analogicznej sytuacji.

5 komentarzy:

  1. Myślę dokładnie tak samo jak Ty. Zrobiłeś wiele. Przeczytałam w całości Twoją historię. Nie spodziewałam się takiego finiszu. Łudziłam się, że jednak tak pięknie zapowiadające się uczucie ewoluuje. Nie będę oceniać Twojej żony, ale jej zachowanie jest co najmniej dziwne.Natomiast z każdej historii i z każdego doświadczenia pozostają wspomnienia, które kształtują nas i nasz charakter. Nawet jeśli tracimy z kimś zupełnie kontakt, z kimś kto był dla nas ważny, albo był całym światem, to i tak warto było przejść ten kawałek drogi razem. Niemniej smutne to wszystko. Naokoło tylko zdrady, niszczenie siebie nawzajem, brak szacunku, empatii - dlatego liczyłam na happy end - nie mniej niż Ty sam. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczęśliwego zakończenia nie było.. wierzę, że jest za co mnie kochac i to nie tak na chwilę lecz na całe życie. Mam wiele blizn, szpecą mnie, pokazują jak łamała mi serce krok po kroku, może jednak dla kogoś okarzą się one piękne, nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. To że wierzysz napawa optymizmem, mimo złamanego serca patrzysz w przyszłość. Podziwiam. Chociaż pewnie nie o poklask Ci chodzi. Sam wiesz jak trudno znaleźć bratnią duszę, o miłości nie wspomnę, i to chyba niezależnie od sytuacji życiowej, czy uwarunkowań zdrowotnych. Tylko młodzi, niedoświadczeni czują dogłębnie, kochają do szaleństwa. Dojrzałe osoby kalkulują, oceniają, na pewno są bardziej sceptyczni. Sama nie wiem, czy możliwe jest takie uczucie na całe życie. Ale tobie oczywiście życzę żebyś poczuł, że jesteś kochany, bo dlaczego nie �� pozdrawiam cieplutko- jak zawsze

    OdpowiedzUsuń
  4. Poklask nigdy nie był i nie będzie dla mnie ważny, wiem czego chcę od życia, znajdę to lub nie.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Szczęście czeka na nas w pewnym miejscu, pod warunkiem jednak, że nie będziemy go szukać" - wprawdzie to słowa Woltera, ale utożsamiam się z nimi. Daj znać, jak znajdziesz, to może i ja się zmotywuję do poszukiwań. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń