Od dawna wiedziałem, że w tym roku córka w Boże Narodzenie będzie u mamy - tak rozpisał to sąd i choć uważam, że święta na zmianę w obliczu gdy na co dzień nie mam dziecka przy sobie, są jedynie pozornie sprawiedliwym rozwiązaniem, to jednak jest jak jest (nie jak musi być). Była żona spędza bowiem nieporównywalnie więcej czasu z Klaudią niż ja więc o jakim równym podziale mówimy (?). Wyrok jest jednak wyrokiem. Myśl o świętach osobno więc mnie męczyła ale dało się to przetrwać - zawsze będę powtarzał, że najważniejsi są ludzie wokół nas i tak było i w te święta. Wyjątkowo w tym roku, Wigilię obchodziliśmy nie 24 w 21 grudnia i nie mam tu na myśli jakiejś małej kolacji, namiastki kolacji wigilijnej (choć i to byłoby świetne), lecz niejako pełnowymiarową a więc kolację świąteczną w pełnym składzie - tak osobowym jak i w zakresie potraw i atmosfery. Wszyscy wiedzieli, że w tym roku nie mam Klaudii na święta i, że z tego powodu nie będą to dla mnie prawdziwe święta, dlatego rodzina skrzyknęła się i nikt nie miał problemu z Wigilią we wcześniejszym terminie. Klaudia pewnie jeszcze do końca nie ma świadomości jakim determinantem zdarzeń bywa i jak bardzo wszyscy są za Nią. Ja tą świadomość mam a w córce będzie to kiełkować i ma również treść bloga - pozwoli Jej przypomnieć fakty jakie u każdego z nas, w mniejszym bądź większym stopniu zaciera czas. Blog pomoże Jej także połączyć różne fakty, dodać przysłowiowe dwa do dwóch - zwłaszcza tam gdzie nawet za kilka lat pewne kwestie będą dla Niej zawiłe.
W tym co i jak się wydarzyło, ogromna zasługa należy się Mojej Katarzynie - Ona wie zawsze co jest dla mnie ważne i dlaczego a gdy połączy się to z tym, że kocha Klaudię jak swoje dziecko, to powstaje prawdziwa magia świąt. Nie taka jak na butelkach coca-coli lecz taka która jest w stanie zmienić dzień Wigilii i myślę, że Ten tam na górze nie ma nam za złe - przeciwnie. Spędzenie z córką mimo wszystko prawdziwej Wigilii jest ważne również ze względu na to aby uczyć Ją tradycji - tego co przekaże Ona swoim dzieciom a Jej dzieci swoim czyli Jej wnukom. To ważniejsze niż może się wydawać i z każdym kolejnym rokiem wszechogarniającej niepamięci większości ludzi, będzie odróżniać Klaudię od innych - wierze w to i dlatego staram się Jej pokazywać jak powinny wyglądać święta (zwłaszcza Wigilia): bez kłótni, bez patologii, bez podniesionych głosów (chyba, że w związku ze śpiewaniem kolędy). Kolację poprzedziło robienie pierników, ubieranie choinki u dziadków, strojenie domu, przygotowanie stołów i ogólne "pomaganie cioci" - choć gdy Klaudia spotyka się z Kasi chrześnicą, wszystkie realne rzeczy odchodzą w niebyt:-)
Poniżej moja ulubiona świąteczna piosenka - dzwoneczki reniferów wiecznie żywe jak dla mnie:
Źródło: Mariah Carey - all i want for christmas.
Staram się w tym wszystkim pozostawać kluczową przeciwwagą - niezbędną aby córka ze świąt wyciągała dobre wnioski i dobre nawyki. Nie potrafię inaczej bo wciąż pamiętam jak Jej mamie tego ducha świąt brakowało i jak przerażająco łatwo był on zastępowany skłonnością do torpedowania nastroju innych - bez względu na ich wiarę i przekonania. Spędziliśmy więc Wigilię w spokoju, szacunku, cieple i w podniosłej atmosferze. Szkoda jednak, że mam tak mało czasu z Klaudią i grudzień to brutalnie obnażył. To miesiąc specyficzny i wyjątkowy w kwestii kształtowania w dziecku duchowości - zwłaszcza w obliczu nadchodzącej Pierwszej Komunii Świętej. W całej Polsce w tym czasie organizowane są roraty (które sam bardzo dobrze wspominam ze swojego dzieciństwa) i zapytałem byłą żonę o uczestnictwo w nich Klaudii. Odpowiedziała niestety w sposób dla niej charakterystyczny: krzyk, litania zarzutów o to jakim złym ojcem jestem etc. W skrócie: Klaudia na roraty nie chodzi. Jedyne więc co mogę w mojej sytuacji nazwijmy to sądowo-prawnej, to chodzenie z córką do kościoła w każdą niedzielę gdy jest u mnie. Idziemy wspólnie i samo to już jest ważne. Staram się w Niej zaszczepić nie tyle kościelność, co duchowość bo jedynie wiara odróżnia człowieka od zwierząt.
Grudzień to jednak nie tylko święta i religia. Choć w kwestii śniegu a co za tym idzie sanek i zabawy Zima w tym roku nie dopisała, to udało się zapoznać córkę z jazdą na łyżwach - przyszło Jej to z łatwością bowiem od dawna jeździ na rolkach. Mimo wszystko było to dla Niej nowym wymiarem jazdy i bardzo się Jej spodobało. Miasto i życie w nim oferuje możliwości dzięki którym wbrew pogodzie, można się właśnie tak bawić - zwłaszcza, że świetne lodowisko mamy niemal pod nosem. Uwielbiam patrzeć na córkę w ruchu - silną, szybką, sprawną... w zdrowiu - niewiele osób zrozumie o czym mówię / piszę. Jej chory ojciec pokaże Jej jeszcze wiele zdrowego świata. Przed nami wszystkimi w grudniu pozostał jeszcze Sylwester - podobnie jak w Boże Narodzenie, tak i w ten dzień córka będzie u mamy a nie u mnie - dam rade, Klaudia da rade, wszyscy damy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz