Szukaj na tym blogu

"Mądra Kobieta nigdy nie podważa tej siły, gdyż jest to moc, która chroni Kobietę i jej potomstwo przed zagrożeniami z zewnątrz... Mądra Kobieta wspiera tą siłę i dba o męskość swojego mężczyzny, Ojca jej dzieci, gdyż wie, że dzieci bez wzoru Ojca wyrosną na emocjonalne kaleki z problemami w życiu..."

niedziela, 24 maja 2020

Znalazłem K.

W ubiegły piątek pojechał do córki. Na ślepo, bazując jedynie na wskazaniach GPS w telefonie jej matki i na swoistych poszlakach z poczty pantoflowej. Znalazłem Ją.. w małej wsi pod samym Poznaniem. Mieszka w starym domu, właściwie budynku gospodarczym przerobionym na mieszkanie, chlew lub stodoła - trudno ocenić bo brama obita była deskami. Do furtki podeszła starsza kobieta, nikt się mnie tam nie spodziewał - powiedziała, że nie może wydać dziecka i aby poczekać 2 godz aż jej mama wróci. Stanęliśmy więc autem przed bramą, bałem się, że będą coś kombinować i nie myliłem się. Po chwili z lasy wyjechał samochód, omal w nas nie uderzył - tak poznałem faceta mojej wciąż niestety aktualnej żony: niechlujny i prostacki, pełen wioskowego cwaniactwa - tymi słowami określił bym go chyba najtrafniej. Straszył nas w mało wyszukany sposób, używał słów które nie pasowały do zdania i kontekstu - nie rozumiał ich znaczenia... zadzwonił na straż sąsiedniego parku narodowego - strażnik widząc wyrok sądu odjechał tak szybko jak się zjawił. Po około 20 min. przesiadł się w drugi samochód, z ulicy zauważyłem, że zamontował w nim dziecięcy fotelik i podjechał do bocznej bramy. Pojechaliśmy za nim, gdy nas zobaczył zaczął gdzieś dzwonić - po chwili z bramy pod którą dotąd staliśmy szybko wyjechał samochód a on nas minął i pojechał za nim. Zrozumiałem, że wywieziono właśnie moją córkę... obraz zachowania tego człowieka, straszące gesty, cwaniackie proste słownictwo, w połączeniu z takimi... akcjami, było czymś co mnie przeraziło: moje dziecko mieszka wśród patologii... Jej potencjał zostanie zmarnowany jeśli nic nie zrobię. Zadzwoniłem po Policję. Po około 20 min przyjechali, wyszedł do nich ojciec człowiek który próbował mnie staranować rozpadającą się skodą felicją. Powiedział, że nie ma tu mojej córki ale rozpoznał Ją na zdjęciu - zaprzeczył tym słowom swojej żony i potwierdził, że wywieźli moją córeczkę. Po kolejnych 20 min przyjechała moja żona - bez córki, oznajmiając, że córka jest w domu.  Wściekła i pewnie zastanawiająca się jak ja ich znalazłem. Policjant powiedział mi wcześniej, że za domem jest jeszcze trzecia brama. Zatem zakładam, iż przez nią wrócili, odstawili Małą i podjechali od głównej bramy. Żona oznajmiła, że nie wyda mi córki ani nie pozwoli zobaczyć się z Nią na miejscu z powodu koronawirusa. Dodam tylko, że gdy tam przyjechałem na podwórku było kilka osób - wszyscy obcy i bez masek. Kilka godzin później wracając do domu zadzwoniłem do córki: nie wiedziała, że byłem... jechali właśnie wszyscy autem po córkę partnera żony aby zabrać ją do siebie na weekend.... Już koronawirus nie był straszny. Nie boję się wirusa... boję się kłamstw czynionych pod osłoną dobrych zamiarów, boje się podłości w imię dobrych celów. Boję się, że w tym wszystkim jest moja córeczka.

Posłuchajcie: https://www.youtube.com/watch?v=MzSe461fto8

Gdy wracałem nie czułem nawet już gniewu, nic nie czułem, jakby  pękło mi serce. Nie ma mnie bez Niej. Nie mogłem Jej nawet zobaczyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz