Szukaj na tym blogu

"Mądra Kobieta nigdy nie podważa tej siły, gdyż jest to moc, która chroni Kobietę i jej potomstwo przed zagrożeniami z zewnątrz... Mądra Kobieta wspiera tą siłę i dba o męskość swojego mężczyzny, Ojca jej dzieci, gdyż wie, że dzieci bez wzoru Ojca wyrosną na emocjonalne kaleki z problemami w życiu..."

poniedziałek, 31 sierpnia 2020

Kolejna wizyta w przedszkolu. Rozbicie.

 Czuje się jak jakieś naczynie do którego nieustannie dolewa się lecz na nic więcej nie ma w nim już miejsca... lub jak z ręcznikiem na twarzy gdy w pochyle do tyłu lana jest na niego woda. Przepełniam się, duszę i topie... w tym co czuje, w tym co widzę i słyszę. W ubiegły piątek byłem trzeci raz w przedszkolu córki i drugi raz, personel placówki współpracując z moją żoną, uniemożliwił mi realizację sądownie ustalonych kontaktów z dzieckiem. W momencie podjechania pod przedszkole, poinformowałem kim jestem i po co przyjechałem. Od razu zadzwoniono po Policję, bez powodu bo ponoć tak nakazała nieobecna tego dnia dyrektorka. Byłem przed czasem więc kazano mi czekać na deszczu do godziny wskazanej w postanowieniu sądu i na przyjazd Policji. Nie pozwolono wejść nawet na korytarz i zadzwoniono po matkę. Kilka minut później zjawiła się matka - z całą pewnością zadzwoniono do niej. Bez czekania na Policję, wydano mi dziecko a mi zamknięto drzwi przed nosem, bez słowa. Na moich oczach ponownie wynoszono przerażoną córkę. Zdążyłem córeczce jedynie powiedzieć, że ją kocham, że przyjeżdżam cały czas lecz jej matka mi nie pozwala się z nią spotkać. Wyniesiono ją jak przedmiot i zapakowano do samochodu. Od żony usłyszałem mówione z drwiącym uśmiechem: a ty po co przyjechałeś? I, że nie da mi dziecka bo złożyła zażalenie na postanowienie sądu i nie jest prawomocne. Jest to kłamstwem bowiem jej zażalenie odrzucono w całości, poza tym zabezpieczenie kontaktów z dzieckiem ma klauzulę wykonalności. O tym wszystkim poinformowałem już sąd rozwodowy, kuratorium, burmistrza nadzorującego działanie tej placówki a także Rzecznika Praw Dziecka. Widok wzroku córki rozbił mnie, nigdy go nie zapomnę... zgaszona jej radość moim widokiem, następnie strach i dezorientacja. Czasem brakuje mi sił na cokolwiek. Wczoraj do późna opisywałem to wszystko w pismach do różnych podmiotów. Bardzo źle się oddychało. To taki stan kiedy łzy chcą pocieknąć lecz oczy są zupełnie suche... od dawna. Co noc modle się aby nienawiść matki nie zatruły serce mojej córeczki.  

niedziela, 23 sierpnia 2020

Nie budź mnie więcej

 Dziś porządkując pliki w komputerze znalazłem wiersz napisany jeszcze w okresie mieszkania, bycia z żoną... choć określenie "bycia" to zwłaszcza z dzisiejszej perspektywy, to daleko idące nadużycie. Gdy czytam go dziś, mam zupełnie inne odczucia, gdy go pisałem... a także wrażenie, iż samospełniająca się przepowiednia istnieje na prawdę.  Ten wiersz nie ma dedykacji, jest jak kolejny jedynie sposób na oczyszczenie duszy... a raczej był to taki sposób, na coś takiego. Podmiot liryczny jest znany a adresat nigdy go nie zrozumie.




NIE BUDŹ MNIE WIĘCEJ

                    „Gdy” 
Gdy myśli o mnie – jestem co nie kto, 
Gdy mówi o mnie – byłem nie jestem, 
Gdy jest ze mną – mnie nie ma, jest coś,
Nawet nie wiem kiedy to się stało lecz stało.

                    „To”
Temu czemuś spojrzałem w oczy – nie dało się głębiej, 
Przestraszyłem się – nie można już mocniej,
Jednak nie to boli najbardziej. Brak zdziwienia. 
Przeczuwałem to – potykając się, milcząc, czuwając.
To wybaczyć jest sobie najtrudniej, 
Gdy czynimy ocenę życia. 

                    „Czego”
Czego ode mnie chcesz? – Nie pyta.
Nie wie już nic, nic wiedzieć nie chce.
Czego ode mnie chce? – Bez znaczenia… 
Choć ja wiem, to boleśnie Nas różni.

                    „Pragnąłeś”
Pragnąłeś za kilku i za kilku kochałeś,
Utopiłeś się w tym i Ją utopiłeś,
Dziś wymiotujesz brakiem tego czego chciałeś,
Ten on jest Tobą, Ty jesteś nim… gdzie Ona?

                    „Zaskakuje”
W sekundę jest jednym i drugim, na zmianę,
Jak wahadło za którym nie umiem nadążyć,
Nie buja się zawsze tak samo – reguły nie ma.
Czy tydzień, czy rok, lat dziesięć czy życie minie,
Wyczuć nie umiem, ani zrozumieć.

                    „Cię”
Poznałem Cię. Nie trwało to długo – tak wówczas sądziłem. 
Pokochałem Cię. Niczym sacrum, z szacunkiem jakie nie zna nikt.
Wziąłem Cię. Poiłem mieszanką zrozumienia, wdzięczności i zadowalania.
Znienawidziłem Cię. Gdy pozwoliłaś mi żałować kim jestem. 

                  „Tak”
Zapragnąłem wiec być kimś innym i jeszcze innym gorszym stałem:
spinal muscular atrophy, scoliosis, ICD-10 F43, eiaculatio praecox.
Im mniej miałem tym mniej uszczęśliwiało mnie,
Taki smutny minimalizm poddającego się człowieka. 
Żałujesz słowa „tak” – dziś mówisz jesteś moją pomyłką...
Ale to ja jestem z nią bliżej niż Ty.

                    „Bardzo”
Odmieniony dziś jest świat aż czuje strach.
Krople potu, łez i alkoholu, jedne mdlą bardziej od drugich,
Nie ma na nie lekarstwa i nie osuszają one nigdy.
Lepią się do siebie i wszystkiego wokół,
Nie wytrzesz z nich rąk, nie wytrzesz ich nigdy.

                    „Że” 
Dziś nie da się żyć bez żalu do siebie i Ciebie,
Jeśli chcesz – wiń, powiedz, nie mów, rób co chcesz,
Lecz moje serce spowalnia wiedza, zatruwa umysł,
Koniec lepiej wybrać niż przyjąć – dziś wiem,
Że popełniłem błąd, nie cofnę już tego.

                    „Aż” 
Jak długo trzeba czekać aż coś zastygnie,
Niech przyjmie to formę dowolną, niech przyjmie,
Lecz niech bardziej nie pęka lecz wzrasta
Aż wesprę się na ręku już swoim, odciążę kolana i wstanę.
Pozostanę tak uniesiony, niezłomny choć mroczny już zawsze.

                    „Boli’
I już nie boli, nie boli już wcale, nie czuje,
Co powiesz mi dzisiaj? Nie boli? Żałuje?
Nie ważne. Zmieniło się wszystko w tym odcień kłamstwa także,
Lecz jego wartość już żadna.
Nie boli już wcale, nie czuje.

środa, 5 sierpnia 2020

Odrzucone zażalenie na wyrok

Pod koniec lutego 2020 r. Sąd Okręgowy wydał postanowienie, wobec którego żona wystąpiła o uzasadnienie i które po kilku dniach zaskarżyła. Otrzymałem 28 stron pisma w którym skupiono się przede wszystkim na wypunktowaniu wszystkiego tego, co z powodu niepełnosprawności nie jestem w stanie i odniesiono to do zajmowania się córką. Uzupełniono to licznymi kłamstwami a puentą było to, że jestem zbyt niesprawny aby zajmować się swoim dzieckiem (choć robiłem to wcześniej wielokrotnie) a wystarczająco sprawny aby dużo pracować i płacić 1500 zł alimentów. Odpowiedziałem na to pismem na 42 strony plus 20 stron screenów. Następnie convid19 spowodował zupełną blokadę sądów. Po ich ponownym starcie, na dzień 26 czerwca ustalono ostateczny termin rozpatrzenia zażalenia jednak uczyniono to dopiero 30 lipca. Wysyłałem przez ten czas 1 ponaglenie do sądu i 1 wysyłał mój adwokat - co tydzień... jednocześnie ponaglenia wysyłałem do Rzecznika Praw Dziecka i innych podmiotów, jakie w różnym zakresie dołączyły do sprawy. Ponadto w odpowiedzi na aktualne i przeszłe wydarzenia, złożyłem do różnych prokuratur doniesienia o możliwości popełnienia przestępstwa z art. 119, 158, 160, 207, 217, 233, 257, 271 Kodeksu Karnego... nie wiem co to da, do czego doprowadzi ale wszystko jest zgodne z prawdą, chcę jedynie sprawiedliwości. Żona odbierając mi dziecko, niszczy mnie każdego dnia i to za przyzwoleniem prawa... prawa pełnego błędów, postanowień jakie są jedynie teorią, nie są do wyegzekwowania. Uruchomiłem również postępowanie dyscyplinarne wobec mecenaski żony - zajmuje się tym Okręgowa Rada Adwokacka. Wiele z tego co stało się i wciąż dzieje, jest z winy tego adwokata... jest przykładem nastawionej na zysk, marketing i sukces adwokatury, bez związku z etyką i sprawiedliwością. Po ponad 2 miesiącach braku nawet telefonicznego kontaktu, od soboty mogłem porozmawiać z córkę... nie wiem skąd ta zmiana, ale na pewno nie jest przypadkowa więc nie potrafię się nią cieszyć. Nie chcę telefonu, nie chcę video... chcę ją przytulić, powąchać, pocałować. Od początku wyrok gwarantujący mi kontakt z córką był wykonalny a obecnie prawomocny, jednak nie wiem co do to w praktyce.