Szukaj na tym blogu

"Mądra Kobieta nigdy nie podważa tej siły, gdyż jest to moc, która chroni Kobietę i jej potomstwo przed zagrożeniami z zewnątrz... Mądra Kobieta wspiera tą siłę i dba o męskość swojego mężczyzny, Ojca jej dzieci, gdyż wie, że dzieci bez wzoru Ojca wyrosną na emocjonalne kaleki z problemami w życiu..."

piątek, 20 stycznia 2023

Ostateczny wyrok - 16 stycznia 2023 r.


Niemal od razu  po wysłaniu (na prośbę córki) ponaglenia / prośby do sądu rozpatrującego od maja 2022 r. apelację złożoną w sprawie o rozwód, pojawiły się ruchy sprawie - wcześniej m.in. w okresie covidu sąd nie przejmował się nawet tym, iż pisałem przez blisko rok średnio jedno pismo w tygodniu - prosząc i błagając, w imieniu swoim i córki o podjęcie działań - niepozostawianie losu ojca i dziecka w rękach mściwej matki i jej adwokata (mylącego profesjonalizm w tym zawodzie, z bezdusznością i obłudą w tym zawodzie). Pozew dostałem w czerwcu 2019 r. więc rozwód i wszystko złe co stało się w jego trakcie, trwał ponad 3 lata... czasem słyszę, iż jestem jak celebryta bo rozwodzę się z przytupem ale mi przez te blisko 4 lata często nie było do śmiechu i nie z braku siły a z powodu nierównej walki. Jeśli bowiem ojciec walczy o dziecko z jego matką (a do tego jest on osobą niepełnosprawną) w Polsce, to absolutnie nie można mówić o uczciwej i równej walce.. 
Nie jest też łatwo ustalić winę małżonki/a w rozpadzie małżeństwa, bowiem zazwyczaj to co w tym kontekście jest najistotniejsze, odbywa się bez świadków - w czterech ścianach domu, w którym padają słowa pogardy i poniżenia, ludzie się zdradzają, kierują przemoc wobec dotąd kogoś bliskiego. 
Wszystkich tych kwestii doświadczyłem lecz wygrałem ten rozwód (o ile w ogóle można tak powiedzieć o formalizacji rozpadu małżeństwa), ponieważ nie odpuściłem, nie załamałem się, nie dałem się zmęczyć a z takich powodów wielu ojców w podobnej sytuacji daje sobie spokój. Jak jednak śpiewał Eldo: w życiu są ważniejsze rzeczy niż spokój. Jeśli dziecko nie jest powodem do tego aby iść dalej mimo braku sił to co nim jest? Ja nie miałem złudzeń co do tego i dziś moja córka wie, że: Tata zrobił wszystko! Jestem dumny z siebie, że nie odpuściłem. Jestem dumny z mojej córki jak wiele mądrości wyniosła z tego wszystkiego. Jestem też dumny z mojej byłej żony, że... wie na co mnie stać wie, że dla swojej córki zrobię wszystko - teraz i zawsze. 
Wraz z rozwodem walka jednak się nie kończy ale warto podsumować to co działo się od kwietnia 2019 r. do teraz. W chwili rozstania mój stan psychiczny dawał mojej żonie prawo zakładać, iż zgodzę się na wszystko, że będzie tak jak ona chce, co podkarmiła we mnie fałszywymi obietnicami, że nie odbierze mi dziecka. Myślała więc, że jeśli się rozstajemy to nie zmieni się nic poza tym, że pozbędzie się mnie z domu i nie będzie się już musiała mną opiekować, że będzie wychodzić dokąd chce i robić co chce. Jednocześnie widziała to tak, że jej stopa życiowa nie spadnie, że będę wciąż łożył na nią w imię troski o naszą córkę - zapracowując się dalej na śmierć. Mimo braku wyroku od razu płaciłem na córkę, dopłacałem do kosztów przedszkola ale nie pozwalałem już się wykorzystywać. Nie spodobało się to żonie i zaczęło się odcinanie mnie od dziecka - nie dawała córki do telefonu, odmawiała mi brania Jej do siebie podnosząc argument, że nie mam do tego prawa a ona nie ma obowiązku gdyż nie było jeszcze sprawy w sądzie (tej samej bez której ja płaciłem na dziecko - obowiązek jaki dla mnie był czymś oczywistym i niewymagającym umocowania prawnego, dla żony był formą kontynuowania znęcania się nade mną, pokazywania kto tu rządzi). 
Mieszkaliśmy wciąż w tej samej miejscowości więc realnie nie była w stanie utrzymać córki z dala ode mnie (choć przecież w lipcu 2019 r. gdy izolowany od dziecka poszedłem na nasze wspólne mieszkanie, wyrzuciła mnie za drzwi). Wymieniła zamki nic mi o tym nie mówić - zażądałem kluczy i był to początek planu żony co do postawienia wszystkiego na jedną kartę (z odpowiedzi na jej pozew wiedziała już, że nie dam jej rozwodu bez orzekaniu o winie, co wiązało się dla niej z wizją opowiedzenia w sądzie o tym co się działo). Prawdopodobnie po zasięgnięciu opinii swojego pełnomocnika, zdecydowała się okraść naszą wspólną nieruchomość i wyjechać 300 km. Po pierwsze upewniła się, że nie spotka ją odpowiedzialność za kradzież rzeczy, które po części były też jej. Po drugie nie brała pod uwagę, że będę w stanie jeździć po córkę nawet na taką odległość. Początkowo więc krótko ukrywała miejsce swojego pobytu, lecz gdy zobaczyła, iż mimo wszystko zgodnie z obowiązującym postanowieniem sądu podejmuje próby kontaktu z córką, ponownie zmieniła miejsce zamieszkania i nie chciała podać adresu. Ponownie błędnie założyła, że jej nie znajdę. Znalazłem. Zanim jednak to się udało, byłem całkowicie odcięty od córki - nawet od rozmów telefonicznych.
Początkowo z całą pewnością aktualnie moja była żona chciała mnie w ten sposób zmiękczyć, co potwierdziła w próbie ugody (parę miesięcy później) która była tak naprawdę szantażem polegającym na próbie wymuszenia ustępstw (wycofanie spraw sądowych, rozwód bez orzekania o jej winie, korzystniejszy dla niej podział majątku), w zamian za umożliwienie  mi kontaktu z dzieckiem. Myślę też, że mimo wszystko przez czas izolowania mnie od córki, zależało jej na zniszczeniu więzi miedzy dzieckiem, a ojcem, aby w dłuższej perspektywie uzyskać argumenty w sądzie celem maksymalnego ograniczenia formalnie ustalonych kontaktów (złożyła nawet w tej sprawie wstępny wniosek). 
Żadna z części tego planu na szczęście jej się nie udała, a powodem tego była nie tylko moja nieustępliwość, lecz również dojrzałość mojej córki (która nie dała sobie wmówić, że kolejny wujek to ktoś do kogo ma zwracać się "tato"). Na swojej drodze w odpowiednim czasie trafiłem też na odpowiednich ludzi - umocniło mnie to, pozwoliło na popełnienie mniejszej liczby błędów. Dziękuje córeczko, dziękuje Wam mamo i tato, dziękuje Kasiu, dziękuje Ania, Edyta, Elena i Agnieszka, dziękuje szwagrom, Hubertowi i Tadeuszowi, mojemu bratu i jego żonie (kolejność przypadkowa). Trwający kilka lat rozwód, walka o dziecko, zaangażowanie w to telewizji, pisanie dziesiątek pism do sądów i innych podmiotów, wydanie znacznych pieniędzy to coś czego nie życzę nikomu, ale jednocześnie każdemu chcę powiedzieć, że było to coś co było konieczne - trud warty był efektu, bo zawsze warto winnymi krzywdy wskazać tych, którzy faktycznie byli  (i są) winni. Ludzie odpuszczają rozwody, boją się sądów i rozgrzebywania przeszłości ale niestety w ten sposób osoby które niszczą związek czują się bezkarne, uzyskują ciche przyzwolenie, że tak można. Nie, nie można!