Szukaj na tym blogu

"Mądra Kobieta nigdy nie podważa tej siły, gdyż jest to moc, która chroni Kobietę i jej potomstwo przed zagrożeniami z zewnątrz... Mądra Kobieta wspiera tą siłę i dba o męskość swojego mężczyzny, Ojca jej dzieci, gdyż wie, że dzieci bez wzoru Ojca wyrosną na emocjonalne kaleki z problemami w życiu..."

środa, 27 marca 2024

Rocznica i nie rocznica


 Mija właśnie pięć lat odkąd rozstałem się z już moją aktualnie byłą żoną.. wówczas Święta Wielkanocne przypadały nieco inaczej niż w tym roku ale doskonale pamiętam - działo się to tuż przed świętami. Był rok 2019 i czas jaki pamiętam jako ciągły półmrok, wiecznie było mi ciemno, nawet przy zapalonym świetle - w pokoju, kuchni, łazience - wszędzie i dziwne to było.. Rozmawiałem wtedy z Gracjanem Szadzińskim i powiedział mi: "Chłopie wiele z tego co teraz czujesz i myślisz, tylko ci się wydaje. Zobaczysz, że za jakiś czas to co się stało uznasz za najlepsze co ci się w życiu przytrafiło".  Mniej w tym było proroctwa a o wiele więcej psychologii i tego, że po prostu ludziom na zakręcie (w tamtym czasie wiele razy słuchałem tej piosenki) życia tak się mówi. Czasem jest to w sedno i faktycznie wszystko zmienia się na lepsze, a czasem te słowa pozostają jedynie słowami. Cieszę się, że w moi akurat przypadku Gracjan okazał się prorokiem ale uważam, że nie był to przypadek - podjąłem bowiem mozolną lecz zakończoną sukcesem walkę o samego siebie. Upada każdy, nie ma bohaterów i ludzi nie do złamania ale nie każdy się podnosi z kolan lub z całkowitej gleby. Święta w 2019 r. były jedynie formalne bo byłem kimś innym niż obecnie - byłem człowiekiem upodlonym, zmęczonym, zniszczonym fizycznie i psychicznie ale nie pokonanym. Wtedy święta spędzałem bez córki, starając się mówić / odzywać jak najmniej. Dziś jest zupełnie inaczej, ja jestem inny i znów cieszę się myślą o święconce, znów mogę swobodnie cieszyć się tradycją, wyrażać siebie na jej tle, jeść w błogim spokoju makowca a córka będzie ze mną - ucząc się tego wszystkiego ode mnie, tak jak ja uczyłem się niegdyś od swoich rodziców. Rozstanie z ex sprawiło, że znów wróciły święta bez nerwów, bez problemów z niczego. Nie potrafiłem w swojej byłej żonie zmienić podejścia do świąt, które bez względu czy na Zimę czy na Wiosnę były kpiną, żenadą i czymś abstrakcyjnym, dalekim od faktycznie przeżywanych emocji - tak niestety została wychowana i nie mam o to pretensji ale chcę aby moja córka nie kojarzyła świąt jedynie z jedzeniem i prezentami. To właśnie odróżnia ludzi od zwierząt, w tradycji wyraża się nasza pamięć o bliskich i chwilach z nimi spędzonych. Nie ma ceny możliwość zjedzenia z rodziną śniadania ze święconki. Dołożę wszelkich starań i w te święta (i w każde kolejne), do tego aby moja córka miała uśmiech na ustach i wzmacniała się dobrymi chwilami przed trudami życia dorosłego które Ją czeka. Biorąc pod uwagę to co się wydarzyło i co udało mi się osiągnąć uważam, że dziś mogę mówić o rocznicy - złe przekułem w dobre, słabe w silne i wręcz mogę ex za to wszystko podziękować za to, że dziś mam zupełnie inne życie. Życie w którym są inne osoby i ja jestem inny. Wierzę, że lepszy.   

środa, 13 marca 2024

Styczniowe niezrealizowanie kontaktu i 1883 r.


 Zacznę od czegoś przyjemniejszego - jakiś czas temu oglądałem serial pt. "1883", który podobnie jak serial pt. 1923 stanowi preludium do wyprodukowanego wcześniej i bardzo popularnego serialu pt. Yellowstone. W "1883" ukazano historię amerykańskich kolonizatorów, podróżników i założycielami wsi i miast w dzisiejszych USA. Czemu jednak piszę o tym na blogu? A temu bo jedną z głównych postaci to młoda, piękna dziewczyna która sprawiła, że oglądając ją w różnych sytuacjach miałem skojarzenie tylko jedno: jest jak moja córka, jest jak moja Klaudia. W granej przez nią postaci urzekła mnie jej dzikość, szczerość i energia - chyba nie do końca możliwe jest zagranie tych cech w tak rewelacyjny sposób jeśli nie ma się właśnie takiego temperamentu. Tam oczywiście była dziewczyna wkraczająca w dorosłość o moja córka to wciąż dziecko, jednak o takim a nie innym moim skojarzeniu zadecydował jeden (z licznych w tym filmie) piękny monolog, że: "Gdy ona kocha to bierze to na oczach całego świata". W słowach tych zawarto odwagę do bycia sobą, odwagę do pozostania wiernym temu w co się wierzy i co się czuje, odwagę do sięgania po to czego się pragnie. Abstrahując od losu jaki spotkał tę bohaterkę i jej dorosłego a nie dziecięcego życia pomyślałem, że chciałbym aby moja Klaudia miała właśnie taką odwagę - aby żyć i nie bać się tego życia, korzystać z niego bo w danej formie mamy je tylko jedno. Każdego dnia modlę się żeby jedyną strzałą jaka trafi moją córkę (nawiązując do filmu) była strzała Amora, wypuszczona w imieniu kogoś dobrego i wartościowego, kogoś kto nie zabierze Cię na pierwszą randkę do McDonalds'a. W filmie tym jest też postać starszego przewodnika który w karawanie zmierzającej do ziem Oregonu idzie aby pokazać swojej żonie ocean - dodam tylko, że zmarłej żonie. Każdemu kto przepada i ceni filmy pełne epickich scen polecam serial 1883.


 W dzisiejszym poście zmuszony jestem napisać jednak również o mniej przyjemnych sprawach choć nie mniej poruszających - tzn. mnie bo raczej nie moją byłą żonę, która z racji przykrości zdarzenia, jak się można domyślić była stroną tego zdarzenia - źródłem problemu... niestety nieodzownym. Po zagrywkach noworocznych o jakich pisałem w poprzednim poście, ponownie zostałem odcięty od córki - najpierw zero telefonu (mimo wyroku sądu w którym mam zagwarantowany taki kontakt z Klaudią) a następnie odmówiono mi prawa do zabrania Jej do siebie w przypadający na to weekend. Koszmar wrócił w sekundę a wraz z nim wyrachowanie ex i zasłaniania się rzekomo złym stanem zdrowia dziecka - dla mojej byłej żony ma prawdopodobnie schemat: nowy prawnik, nowy sąd, nowa szansa - na zrealizowanie planu jaki podjęła kilka miesięcy po rozstaniu ze mną i jaki jej się nie udał. Po tym wszystkim co działo się od początku rozwodu i dzieje wciąż, jakiekolwiek zaufanie ex na słowo jest niemożliwe, byłoby wręcz przysłowiową wodą na młyn dla jej postępowania. Nie otrzymałem żadnego wiarygodnego potwierdzenia tak świadczącego, że córka jest chora jak i, że jest chora w stopniu uniemożliwiającym jej wyjazd do mnie. Niestety wszystko wskazuje, że cała sytuacja miała jakieś podwójne dno lub podyktowana była uniemożliwieniem mi kontaktu dla zasady. W celu weryfikacji tego co piszę wystarczy przejrzeć i porównać te i wcześniejsze screeny z rozmów - tylko tak mogę ukazać to z czym na co dzień się zmagam. Odpowiadając na zarzut rzekomych zaniedbań stanu zdrowia córki z marca ubiegłego roku, wystarczy poczytać i zobaczyć, że w weekend poprzedzający te zdarzenia proponowałem wymianę weekendu skoro Klaudia czuła się gorzej - niestety nie jestem z Nią na co dzień aby móc to ocenić. Odrzucono moją propozycję a następnie przystąpiono do ataku i choć (wiem) powtarzam się, wciąż obowiązuje zasada, że jak się chce psa uderzyć to kij się zawsze znajdzie. 
 Plan ten zakładał, że wyprowadzi się daleko a ja nie będę miał z kim jeździć po Klaudię, jednak gdy okazało się, że mam z kim jeździć (mimo odległości) to postawiła na całkowite odcięcie mi kontaktu z Klaudią - nawet telefonicznego). W dniu 12 styczna 2024 r. pojechałem po córkę lecz mi Jej nie wydano - skończyło się interwencją Policji gdyż zawsze musi być ona wezwana aby pozostał ślad po niezrealizowanym kontakcie. W tym samym czasie ponownie ex powieliła schemat, że wszyscy mogą odwiedzać Klaudię i nie zagrażają Jej zdrowiu po za tatą. Sprawa jest już w sądzie i mam nadzieję, że wymiar sprawiedliwości będzie ukracał stanowczo takie utrudnienia czynione jednemu rodzicowi przez drugiego rodzica i surowo tępił przekonania o bezkarności działania nie tylko wbrew prawu lecz przede wszystkim krzywdzącego dziecko. 

Chciałbym aby te wpisy były inne... ograniczały się jedynie do opisywania cudownych chwil z Klaudią i czynienia nieco poetyckich rozważań o wszystkim co jest z Nią związane lub  aby związane było - jest dzieckiem i nie wszystko mogę Jej już teraz opowiedzieć ale kiedyś sama przeczyta. Niestety te wpisy często są jakie są - nie z mojej winy. Zagłębiłem się ostatnio w literaturę poświęconą alienacji rodzicielskiej i jestem jeszcze bardziej przerażony.. skala negatywnych następstw takich działań rodzica jest dla dziecka ogromna. Właściwie w każdym wieku dziecka na który przypadł rozwój, mogą wystąpić zaburzenia w płaszczyźnie zdrowia psychicznego. Poświęcę tym informacjom osobny post i mam nadzieję, że uważnie przeczyta go moja była żona - sumiennie, bez uprzedzeń i samokrytycznie.