Szukaj na tym blogu

"Mądra Kobieta nigdy nie podważa tej siły, gdyż jest to moc, która chroni Kobietę i jej potomstwo przed zagrożeniami z zewnątrz... Mądra Kobieta wspiera tą siłę i dba o męskość swojego mężczyzny, Ojca jej dzieci, gdyż wie, że dzieci bez wzoru Ojca wyrosną na emocjonalne kaleki z problemami w życiu..."

środa, 12 maja 2021

Art. 190a. Stalking


 Dziś dowiedziałem się, że jestem stalkerem bo kontaktowałem się z żoną w sprawię izolowanej ode mnie przez 9 miesięcy córki, że uporczywie nękałem przyjeżdżając do miejsca jej zamieszkania wyłącznie w dni ustalonych sądownie kontaktów z własnym dzieckiem i wyłącznie w porze wskazanej w postanowieniu sądu. Zgłoszenie dotyczyły art. 190a § 1. Kodeksu karnego w którym czytamy: "Kto przez uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższej wzbudza u niej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia, poniżenia lub udręczenia lub istotnie narusza jej prywatność, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8". Nie obawiam się ani tego zgłoszenia ani potencjalnych tego konsekwencji choć spodziewam się, że żona znalazła wśród swojego najbliższego otoczenia świadków którzy zeznają co im karze. Zastanawiam się jedynie czy jest bardziej podłość czy bezczelność z jej strony? Do jednego i drugiego zdążyła mnie już przyzwyczaić - nie powinno mnie więc to dziwić i.. nie dziwi. Stalker to jak dla mnie nieco wyświechtane określenie i kojarzy mi się z kimś kto nie daje żyć drugiej  osobie poprzez dzwonienie i pisanie - jestem pewien, że nawet moja żona wie, że jestem kimś dalekim do stalkera ale ona już dawna straciła kontakt z rzeczywistością i jest teraz w swoim własnym świecie opartym o złość i przekonaniu o swojej racji. Nie zrobiłem nic złego a wręcz uważam, że zrobiłem coś dokładnie przeciwnego - przywrócił dziecku ojca a ojcu dziecko. Nie wstydzę się żadnej wiadomości napisanej do żony w okresie gdy ukradła (bo inaczej tego nazwać nie można) mi córkę, bo każdą z tych wiadomości pisałem w taki sposób aby móc w przyszłości pokazać je córce. Jeśli przyjdzie mi porozmawiać z Policją bądź sądem, chętnie to zrobie ponieważ w przeciwieństwie do mojej żony, wiele mogę powiedzieć o udręczeniu, poczuciu poniżenia etc.


sobota, 1 maja 2021

Covid19 mam już za sobą


 Z początkiem kwietnia wyszedł mi pozytywny test na SARS-cov2 lecz był on formalnością, bowiem zanim go zrobiłem wiedziałem już, że jestem chory i raczej nie jest to grypa. Nie oznacza to jednak, że czułem się gorzej - po prostu inaczej... Pozytywny wynik testu zakładałem również z tego powodu, iż w weekend poprzedzający ten czas, odebrałem córkę z przedszkola a po kilku minutach jazdy powiedziała mi, że w jej przedszkolu jedna z grup jest na kwarantannie z powodu covid-u. Otrzymuje na co dzień liczne maile od przedszkola (od momentu interwencji telewizji i kuratorium) dotyczące wszystkiego co się dzieje w placówce, lecz nie dotarł do mnie mail z informacją o covidzie. Przeproszono mnie za to ale przede wszystkim potwierdzono, iż w przeciwieństwie do mnie, żona takiego maila z placówki dostała (później ona sama mi to również potwierdziła w sms ironizując, że powinienem mieć pretensje do przedszkola, nie do niej). Wiedziała lecz nie powiedziała czym naraziła mnie i moich rodziców lecz co ważniejsze pokazała jak bardzo boi się wirusa skoro mimo tej wiedzy, puszczała córkę do przedszkola (a przecież to pandemią covid-u tłumaczy w sądzie 9 mc-y izolowania mnie od córki). Czy chciała mnie celowo zarazić wiedząc, że jestem w grupie podwyższonego ryzyka? Czy liczyła, że źle go przejdę lub umrę? W kontekście tego jak u swojej siostry Klaudii K. opowiadała jak bez wahania zepchnęła by mnie ze schodów gdyby tylko mogła... odpowiedź wydaje się prosta - niestety. Tydzień później żona sama zachorowała lecz córce testu nie zrobiła w skutek czego małej nałożono dłuższą kwarantannę niż jej a następnie przedłużono dodatkowo z powodu rzekomego, dodatniego wyniku testu kolejnego domownika. Dwa weekendy z córeczką mi przepadły. Trudno nie wierzyć, że to celowe działanie gdy zapytana o to kiedy będę mógł odrobić te weekendy, odpowiedziała, że nigdy - że to nie jej wina, że jest pandemia... zupełnie bez znaczenia było dla niej było to co sąd powiedział jej na ostatniej sprawie - mianowicie, że żadne kontakty nie przepadają np. w związku z chorobą i powinny być zrealizowane w możliwie najbliższym czasie. Córka w weekend u mnie w sobotę poczuła się źle ale już w niedziele było w porządku - mimo to usłyszałem od żony, iż to moja wina, że nie zawiozłem córki na test i, że nie potrafię się Nią zając. Ponownie zupełnie bez znaczenia było dla żony, że to ona dawała dziecko do przedszkola mimo covid-u w nim i nie wspomniała mi o tym słowem, czy też to, iż objawy u córki trwały nie cały dzień więc nie wzbudziły większych obaw u mnie. Jak ja się czuje? Żyje. Na nieszczęście żony - wciąż żyje.