Szukaj na tym blogu

"Mądra Kobieta nigdy nie podważa tej siły, gdyż jest to moc, która chroni Kobietę i jej potomstwo przed zagrożeniami z zewnątrz... Mądra Kobieta wspiera tą siłę i dba o męskość swojego mężczyzny, Ojca jej dzieci, gdyż wie, że dzieci bez wzoru Ojca wyrosną na emocjonalne kaleki z problemami w życiu..."

środa, 23 sierpnia 2023

Nowa - stara, dobrze znana czytelniczka


 Niczym jak samospełniająca się przepowiednia, bezpośrednio po moim ostatnim wpisie, dotyczącym zachowania mojej byłej żony wobec Naszej córki i moich obaw, okazało się to co od jakiegoś czasu podejrzewałem - czyta mojego bloga i... odezwała się a właściwie próbowała rozpętać burzę. Zarzuciła mi, że oczerniam ją na blogu i będę miał tego powodu problemy. W swoich wiadomościach ustosunkowała się też do tego co napisałem jej po swojej rozmowie telefonicznej z córką gdy słyszałem jak zwraca się do Klaudii. Przykre i wyrachowane (z resztą nie pierwszy raz) jest przy tym to, że gdyby nie to co napisałem w poprzednim poście, prawdopodobnie nawet nie zamierzała się do mnie odezwać - miała zwyczajnie gdzieś zarówno to jak się zachowuje i jaki ma to wpływ na Naszą córkę - ignorancja, znane mi od dawna lekceważenie i wieczne przekonanie o swojej mądrości, bowiem odpisała coś w stylu, że gadam bzdury i żebym wziął się za pracę... jak gdyby sytuacja krzyków w ogóle nie miała miejsca, była wytworem mojej chorej wyobraźnie. Ruszyło mnie to tym bardziej, że nie był to pierwszy raz gdy nawet w trakcie rozmowy z córką, była żona nie zachowuje się w odpowiedni sposób względem Klaudii - można założyć na co dzień dzieje się tam jeszcze gorzej. 

Mam jednak wrażenie (choć bardziej są to silnie dotykający mnie obawy), że choroba na jaką wskazuje takie zachowanie nie tkwi we mnie. Wspomniałem w poprzednim wpisie, że pojawiają się opracowania wskazujące na to, że zachowania rodzica, skutkujące izolowaniem dziecka od drugiego rodzica to symptomy zaburzeń psychicznych. Trudno nie mieć obaw o własne dziecko w sytuacji gdy tragicznym uzupełnieniem tego są zachowania przemocowe polegające na nieuzasadnionym karceniu słowem - choć jak deklaruje była żona (po konsultacji z prawnikiem) jest to jedynie dyscyplinowanie dziecka gdy jest niegrzeczne. Tak pięknie na papierze wygląda takie uzasadnienie (wymówka) jednak z prawdą ma niewiele wspólnego, gdyż podczas w sytuacji o jakiej mówię, Klaudia wcale nie była niegrzeczna, nie zrobiła nic złego, nic co powinno być uzasadnieniem dla kwiecistego w języku prawniczym "dyscyplinowania". Podjęcie tematu zachowania jakie nie przystoi rodzicowi, w którym naiwny człowiek doszukiwałby się jakiegoś (po czasie) samokrytycyzmu czy skruchy, było jednak podyktowane niestety wyłącznie tym, że moja ex poczuła się dotknięta wpisem i tym, że może być chora (mieć zaburzenia psychiczne) a zarazem, iż wygląda na to, że powiela schematy swoich rodziców - przed którymi tak zaparcie chciała uciec (przed schematami i powieleniem błędów rodzicielskich, nie przed samymi rodzicami). To co moja była żona nazywa pięknie dyscyplinowaniem, w praktyce jest jedynie zachowaniem u gruntu którego leży brak umiejętności zapanowania nad swoimi emocjami - pisałem jej o tym w tonie dalekim od zarzutów choć krytycznym, bowiem wiem jakie sama miała dzieciństwo. Nie wszystko można jednak tłumaczyć w ten  sposób i ze złej przeszłości stale czynić wymówkę dla braku sil i chęci pracy nad sobą - w kontekście tego co się działo i dzieje, trudno o inne wnioski jak właśnie takie. Zakładam, że ex napisała w tej sprawie dopiero po konsultacji z prawnikiem gdyż ponownie jej wiadomości utrzymane są w tonie zarzutów o mieszanie się w jej życie, nieuzasadnione i bezprawne interesowanie się nim. Na nic moje już wielokrotne wyjaśnienia, iż nie interesuje mnie jej życie lecz wszystko to co dotyczy mojej córeczki - szczególnie gdy dzieje się Jej źle... i choć w znacznym stopniu mam związane ręce (prawem i niepełnosprawnością) to niech nikt nie oczekuje ode mnie, że pozostanę bierny na takie okoliczności - nawet i tym bardziej niech nie liczy była żona. Otrzymała przywilej jakim jest posiadanie dziecka na co dzień przy sobie i dalekie od powagi jest stałe tłumaczenie nieodpowiedniego zachowania tym właśnie przywilejem - ubierając to we frazesy zmęczenia, stresu etc. 

Moja była żona przyzwyczajona do stosowania metody kija i marchewki, za wpis na blogu postanowiła zwyczajowo ukarać mnie i Klaudię (choć również zwyczajowo trwa w przekonaniu, że jedynie mnie - myli się jak zawsze w tego rodzaju kwestiach a raczej oszukuje sama siebie - bo tak jest jej wygodniej) i od tamtego momentu ograniczyła mi i córce rozmowy do skrajnego, zagwarantowanego przez Sąd minimum, jakim są dwa dni w tygodniu po 30 min. Dużo i mało. Gdy się tęskni to pół godziny stanowi wręcz tyle co nic ale sądząc po zachowaniu mojej ex podczas tych obciętych rozmów, te 30 min. są dla niej jak wieczność. Gdy czas ten dobiega końca nagle była żona mówi córce, że gdzieś idą lub, iż musi gdzieś zadzwonić. Nigdy nie zmienię stanowiska i zdania co do tego, że w ogóle konieczność sądowego uregulowania takiej oczywistej kwestii jak kontakt telefoniczny z dzieckiem, jest wstydem dla każdego kochającego dziecko i zdrowego psychicznie rodzica - bowiem rozchodzi się tu wyłącznie o dobro małego człowieka a nie jakiś interes rodzica. O braku świadomości mojej byłej żony w tym względzie świadczy to, że podczas rozprawy sądowej której przedmiotem było nierealizowanie przez nią ustalonych sądownie kontaktów z dzieckiem, na swoją obronę (tzn. tak jej się wydawało) powiedziała, że cyt. nawet pozwalam mu dzwonić do córki. Sąd w swoim stanowisku podkreślił, że moją byłą żonę do nieznacznego poprawienia swojego zachowania, zmusiły wiszące nad nią postępowania sądowe a nie jej dobra wola. Wszystko to jednak spłynęło po niej widać jak po kaczce ale pokazuje jednak pewien poziom samokrytycyzmu i umiejętności zreflektowania się.  W tym momencie mogę rozmawiać z córką po 30 min. w poniedziałki i w środy. Dotychczas mimo odmiennych ustaleń sądowych (co jest dozwolone a wręcz wskazane gdy strony pozostają zgodne), dzwoniłem codziennie ale na czas jaki chciała córka - czasem 1 min. a czasem 20 min. Niekiedy wcale (nie odbierała). Ilościowo więc mniej niż obecnie ale jakościowo na niejako wyższym poziomie normalności. Kara dla mnie jest karą przede wszystkim dla Klaudii bo wiem, że tęskni i potrzebuje tej normalności najbardziej w tym trójkącie, lecz okazuje się to być karą dla samej pomysłodawczyni czyli ex. Nikomu nie służy takie uwiązanie zwłaszcza, że była żona pracuje na zmiany i jak deklaruje - ma swoje życie w które się rzekomo wtrącam (to znów jedynie merytoryka pod sąd zgodna z linią poprzednich jej działań które doprowadziły do absurdalnego i odrzuconego przez prokuratora, zgłoszenia mnie za stalking). Podczas gdy 2 tygodnie sierpnia Klaudia była u mnie (już po "znalezieniu" bloga i aferze), mogła dzwonić do swojej mamy kiedy chciała i rozmawiać tak długo jak miała ochotę. 

Mówią, że najbardziej w oczy kole prawda... w tym tkwi oburzenie mojej byłej żony na treść bloga. Prędzej czy później i tak by się o nim dowiedziała. W kontekście jego tematyki i celu (bo jest on inny niż jej się wydaje) dobrze, że czyta. 

Na koniec coś do posłuchania: