Szukaj na tym blogu

środa, 3 października 2018

Nowy cel: mieszkanie

Gdy urodziła się córka, szybko zdaliśmy sobie sprawę z tego, że kąt u rodziców jest a na pewno niebawem będzie za ciasny. Początkowo zaczęliśmy szukać czegoś dla córki, kupić i wynająć a potem żeby było dla niej, jednak spięcia z rodzicami spowodowały, że postanowiliśmy kupić coś na teraz. W każdym bądź razie od wielu miesięcy pracowałem ile pozwalał organizm (ponownie włączyłem wyższy bieg choć wydawało się, że już dotychczasowe tempo jest szaleństwem).. i udało się - kupiliśmy piękne, jednopoziomowe, duże mieszkanie... spełnienie marzeń, rekompensata za wiele ograniczeń i wyrzeczeń, miejsce w którym mieliśmy wszyscy być szczęśliwi. Bez kredytu, blisko znajomych i rodziny. Te mieszkanie miało być nagrodą. Tak wtedy to wszystko widziałem. Wymarzony obraz żony plus dom marzeń. Wszystko było wielokrotnie omówione, zestawiane z dotychczasowymi doświadczeniami. Okazało się jednak, że szczęście z niego czerpała jedynie córka mająca przestrzeń, spokój i wygodę. Od tego momentu zaczyna się prawdziwa historia czarnych luster, wszystko inne o czym pisałem dotąd było jedynie wstępem o Nas, o mnie, o niej... jak to wszystko możliwe? Nie wiem, nie znam odpowiedzi na te pytanie. Dlaczego osiągnięcie wspólnego celu niszczy wszystko to co mu przyświecało? Co dawniej było sufitem, teraz jest podłogą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz