Szukaj na tym blogu

"Mądra Kobieta nigdy nie podważa tej siły, gdyż jest to moc, która chroni Kobietę i jej potomstwo przed zagrożeniami z zewnątrz... Mądra Kobieta wspiera tą siłę i dba o męskość swojego mężczyzny, Ojca jej dzieci, gdyż wie, że dzieci bez wzoru Ojca wyrosną na emocjonalne kaleki z problemami w życiu..."

poniedziałek, 11 września 2023

Kolejna szarpanina i zmiana taktyki (?)


 Ponownie przyjdzie mi walczyć o kontakty z dzieckiem czy to jedynie jednorazowy wybryk? Uczyniony przez byłą żonę z powodu jakiegoś chorego przyzwyczajenia. W tym momencie nie zakładam żadnego ze scenariuszy ale ten rodzaj walki, choć nie chcę to jestem i będę gotowy zawsze. Chociażby próba, insynuacja zamiarów odebrania mi bez uzasadnionego powodu (a więc innego od podłości i pychy) sprawia, że się odpalam. Spływające na mnie wówczas poczucie niesprawiedliwości i krzywdy uruchamia we mnie silną determinację do przeciwstawienia się każdemu i wszędzie. Wywalczyłem to, że dziś Klaudia zna swojego tatę i ma możliwość kochania go mimo wszystkiego co jej mama rzuciła nam pod nogi. Nigdy i nikomu nie pozwolę nas rozdzielić. 1 września wypadał weekend po wakacjach a że, poprzedni córką spędziła z moją ex, kolejny przypadał mi. Usłyszałem jednak niczym nieuzasadnione NIE. Dlaczego? Abstrahując od bzdur jakimi była żona próbowała to wyjaśniać, chodziło o coś przyziemnego, o coś czego ex nie napisze wprost: że przesunięcie weekendu to dla niej jeden weekend mniej jeżdżenia i (a dla mnie) jeden tydzień więcej braku Klaudii. To wystarczający powód dla pewnych osób aby rozpętać burzę i trzymać kogoś w nerwach przez kilka dnia. 
Próbowałem jej wyjaśnić sam zapis w wyroku sądu ale także jego swego rodzaju idee. Sens bowiem takich regulacji tkwi w zabezpieczeniu kontaktów jednego z rodziców z dzieckiem które po rozwodzie zostaje z drugim rodzicem. Idea ta wskazuje więc kto i dlaczego jest niejako chroniony i nie jest to rodzic mający dziecko przy sobie na co dzień.  Interpretacja mojej byłej żony wynika jednak z nastawienia negatywnego a więc w postanowieniu sądu nie widzi mechanizmu ochrony (także dobra dziecka) lecz jedynie mechanizm ograniczający zakres czasu jaki mam prawo spędzać z własną córką. Na nic przypominanie, że postanowienie sądu stanowi skrajne minimum jakie rodzice po uzgodnieniu ze sobą mogą dowolnie poszerzać - córka jednak od swojej mamy od zawsze słyszy co innego: że sąd kazał tak i tak (a tym samym, że inaczej/więcej nie można - czytaj: nawet gdyby mama chciała). Problem jednak w tym, że mama nie chce. W tej całej wrześniowej awanturze ostatecznie dobre jest jedno: udało się ustalić ten kłopotliwy weekend rozpoczynający... choć i tak pewności nie mam co dla mojej byłej żony oznacza "co drugi weekend".
W momencie gdy okazało się, że realizacja kontaktu w dniu 1 września jest problemem, najpierw tzn. jednego dnia podane mi zostały jedne powody. Kolejnego drugie. Wszystkie absurdalne, ewidentnie wymyślane na bieżąco, na potrzebę chwili, dla uzasadnienia NIE w razie gdyby rozmowa trafiła do sądu. I trafi - jeśli będzie taka potrzeba lecz nigdy dla mojej przyjemności, bo sądzenie to nie tylko nic przyjemnego (mówię tu sam za siebie) lecz także nic pewnego. Pewne są tylko koszty - tak materialne jak i niematerialne. Obu wolę zawsze uniknąć. Do znudzenia powtarzam to w korespondencji z ex i jak najpierw byłem ignorowany, tak teraz rzekom znęcam się nad nią i niszczę jej życie. Dziesiątki razy powtarzane: będę musiał to pójdę do sądu. Jak w tym dostrzec pragnienie ciągania się po sądach? Nie wiem ale widać, że się da a wręcz, że jest to z mojej strony straszenie. 
W tego rodzaju utarczkach i kolejnych szarpaninach o dziecko ja nie szukam prywatnego zwycięstwa z byłą żoną. Ona chyba przeciwnie bo trudno mi dostrzec inne przyczyny z powodu których ex próbuje wracać do tego co było (wbrew temu co napisała) - do szarpania się, Policji, prowokacji i utrudnień. Trochę ją znam i wiem, że zwyczajność ją nudzi (nawet jeśli początkowo cieszy to ostatecznie nudzi) dlatego może chodzi o jakąś adrenalinę (?). 

Zdecydowanie wolałbym aby tej ostatniej sytuacji ale i wszystkich innych/podobnych w ogóle nie było. Dla mnie nawet w ułamku nie są to pożądane emocję. Wykańczają mnie psychicznie i fizycznie - okres najpierw ostatnich lat małżeństwa (mieszkania ze sobą) potem rozwodu, a następnie odcięcia mnie od Klaudii na blisko rok, silnie uderzył w moje zdrowie i nie są to pisane pod sąd przez byłą żonę slogany a fakty i kwestię jak najbardziej mierzalne. Z ostatniej sytuacji widać więc coś jeszcze (poza znanym od dawna uporem i pragnieniem odebrania jeśli nie dnia to chociaż godziny z Klaudią)... zmianę taktyki byłej żony która niejako w odpowiedzi na moje deklarację i opis tego jak bardzo mnie dotyka granie dzieckiem,  zaczęła kreować samą siebie na ofiarę - zachodzę w głowę czego/kogo ofiarę? Za sposób w jaki mnie traktowała będąc moją żoną (teoretycznie osobą najbliższą) została skazana prawomocnym wyrokiem sądu za znęcanie (art. 207kk), następnie odebrała dziecko, wywiozła w nieznane mi miejsce, odcięła, zostawiła z myślami... bardzo złymi, niszczycielskimi myślami m.in. o wpasowywaniu nowego wujka w ramy taty etc. Po tym wszystkim można jeszcze powiedzieć/napisać, że to ja ją niszczę? Można. Gdy już wydaje mi się, iż w jej postawie zobaczyłem już szczyt hipokryzji, ona zaskakuje pokazując jeszcze więcej. A może chodzi o coś innego... o odwrócenie sytuacji w obawie, że za to co mi uczyniono zażądam kiedyś rekompensaty (?).

Nie mam już pomysłu (ale chyba też realnych opcji) aby udowodnić swojej byłej żonie, że ja nic od niej nie chcę poza tym aby dobrze traktowała Klaudię i w żaden sposób nie utrudniała mi kontaktu z córką. Z ostatniego screena celowo wyciąłem pewną kwestię (aby nie mieszać) i o niej opowiem za jakiś czas

Po co dodaje te screeny? Z jednego powodu: aby nie być gołosłowny, aby nikt nie zarzucił mi kreowania innej rzeczywistości niż faktycznie jest bo to nie pamiętnik a świadectwo tego co było - dla Klaudii.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz