Szukaj na tym blogu

czwartek, 17 kwietnia 2025

Trzy religie i nachodzące święta


  W ciągu ostatnich kilku dni przybył mi jeden nowy tatuaż. Planowałem jego wykonanie już od dłuższego czasu, jednak nigdy nie było na to czasu, nigdy nie było na to sposobności... Ostatecznie przyjechał do mnie mój dobry kolega - artysta, człowiek specyficzny z którym lubię spędzać czas nawet bez brzęczenia maszynki, dlatego gdy już brzęczy to czas ten dodatkowo zyskuje. Paradoks tych chwil polega na tym, że w bólu można dobrze  spędzić czas, wręcz odpocząć... Odpoczynek ten wynika w moim przypadku z dobrostanu psychicznego w jaki wprowadza mnie tatuowanie - wykonywanie na skórze rysunków które pozostaną na zawsze (przynajmniej w założeniu i w teorii), przez co powinny być odpowiednio przemyślane (przynajmniej w założeniu i w teorii). Lubię taką stałość - zwłaszcza gdy wymaga odpowiedniego przemyślenia, dlatego wszystkie moje tatuaże były, są i będą nieprzypadkowe. Ich zadaniem nie jest zdobienie mnie, nie wynikają z mody i nigdy nie będą, a na moim skromnym objętościowo i powierzchniowo ciele, pozostało jeszcze trochę miejsca aby krwią i tuszem wyrazić jeszcze kilka ważnych dla mnie kwestii.
     Przed nami święta... nieco odmienione bo bez córki - zgodnie z postanowieniem sądu, spędza je u mamy, przez co dla mnie nie mają one takiego wydźwięku jaki lubię najbardziej. Jest jednak jak jest i pozostaje czekać do kolejnych świąt a więc szklanka wciąż pozostaje do połowy pełna, a nie do połowy pusta - w tym prostym założeniu, kryje się jeszcze prostsze podejście do życia. Nie chodzi o optymizm choć szklanka jest z nim związana, lecz o połączenie optymizmu z obiektywizmem, ponieważ nie ulega wątpliwości, że nalanie wody do połowy szklanki czynią ją do połowy pełną.
      W tym wszystkim szkoda jedynie Klaudii, bo dziś i jutro mimo wolnego od szkoły i pięknej pogody, spędzi wiele godzin na świetlicy - w przechowalni do której trafiają dzieci, które nie mają wyjścia. Klaudia ma, mogłaby być przynajmniej te dwa dni spędzić u mnie, pożytkując czas np. dziś ze mną na spacerze z psem, ponieważ zakładam a właściwie jestem pewien, że była żona i tak jedzie w moje strony na święta - do swoich rodziców, a więc jadąc mogłaby zabrać Klaudię ode mnie. Organizacyjnie, technicznie, prawnie i finansowo nic tej możliwości nie stoi na przeszkodzie. Ostatecznie problem nie jest w tym, czy ex jedzie czy też nie (bo w końcu to jej prywatna sprawa), lecz w tym, iż nie ma to znaczenia - nie wpłynie na to czy córka trafi na świetlice czy też nie. To powinno robić różnice. Wczoraj z Klaudią rozmawiałem i wszystko jest w porządku - to pozostaje myślą przewodnią moich Świąt Wielkanocnych.
      Jaki związek ma mój nowy tatuaż z nadchodzącymi świętami? Nie ma bezpośredniego mimo, że obie kwestie dotyczą duchowości. Tatuaż jest wyrazem etapu życia i światopoglądu, na którym obecnie się znajduje a przy tym jest to coś, co cechuje się brakiem charakteru wstecznego - pewne rzeczy się nie zmieniają i tylko takie utrwalam na skórze. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz