Wyjazd za granicę był niespodzianką dla córki - ona na szczęście nie musiała się absolutnie niczym denerwować wiedziała, że będzie dobrze, że będzie jak należy bo zaszczepiłem Jej tę pewność - że z tatą jest zawsze wszystko OK. Dodatkową niespodzianką dla Niej było to, że polecieliśmy tam razem z babcią i dziadkiem. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że dużo, dużo wcześniej zaplanowałem, iż pojedziemy gdzieś gdzie dziadek nauczy Ją pływać i tym samym ściągnie mi kamień serca w obliczu tego, że Klaudia mieszka na co dzień ok. 100 m od jeziora a dotąd Jej umiejętności w pływaniu nie gwarantowały bezpieczeństwa. Po kilku lekcjach córka zaczęła samodzielnie pływać a w kolejnych dniach spędzania po kilka godzin w wodzie, koncentrowała się już nie na utrzymaniu na wodzie a na pokonywaniu jej różnymi stylami. Bez moich rodziców do tego wyjazdu pewnie by nie doszło, dziękuję.
Każdego dnia korzystaliśmy z promieni słonecznych, morskiej bryzy, leżaków i basenów. Wieczorami mini disco, miasto, promenada lub odpoczynek w pokoju - niezmiennie na łączach z córką przez walkie talkie - ryba tu akwarium, zgłoś się - kto ma wiedzieć ten wie. Standardowo Klaudia musiała odbyć wycieczkę po lokalnych sklepach z pamiątkami - najpierw z nami a potem ponownie z dziadkami. Wróciła po nich do domu z jednym (kolejnym do kolekcji) zwierzakiem więcej - małpką w koszulce z napisem: I love Greece. Dokładnie taka była tylko w jednym sklepie w mieście. Standardowo na wyjeździe była z nami Pandzia (podróżniczka). Również dla mnie i dla Katarzyny był to fajny czas - oboje popływaliśmy i zrelaksowaliśmy się po całym roku pracy i licznych wyrzeczeń. Możliwość dryfowania po wodzie jest dla mnie nirwaną - de facto tylko w takim środowisku nie odczuwam bólu - wszystko jest odciążone, znienawidzona grawitacja na chwilę mi odpuszcza. Na wyjeździe tym Klaudia poszła w ślady Kasi i pochłonęło Ją czytanie - w 4 dni przeczytała ponad 200 str książki, pisanej większą czcionką ale jednak. Każde suszenie oczu po basenie wypełnionym słoną wodą wykorzystywała na leżeniu i czytaniu pod palmą. Dla mnie - kogoś snującego plany o tym, że Ona będzie kiedyś lekarzem, widok ten napawał wielką radością.
Ten czas niestety szybko się skończył - jak dla mnie zawsze za szybko bo takich chwil mam deficyt (szkoda, że w okresie ferii wyjazd gdzieś dalej jest właściwie niemożliwy).
Piękna pogoda, relaks i spokój jakiego wszyscy potrzebowali a także miejsce w którym byliśmy, kojarzą mi się z tą piosenka:
Dodam też link gdyby powyższy filmik przestał działać: https://www.youtube.com/watch?v=_O7U-MLFxhM
Nie obyło się oczywiście jak zawsze bez wylewania na mnie pomyj przez byłą żonę, że zabrałem córkę na wakacje za granicą ale nie popsuło to nam nastrojów - skoncentrowaliśmy się na tym co należało i co zaplanowaliśmy: wzajemnie na sobie.