Szukaj na tym blogu

"Mądra Kobieta nigdy nie podważa tej siły, gdyż jest to moc, która chroni Kobietę i jej potomstwo przed zagrożeniami z zewnątrz... Mądra Kobieta wspiera tą siłę i dba o męskość swojego mężczyzny, Ojca jej dzieci, gdyż wie, że dzieci bez wzoru Ojca wyrosną na emocjonalne kaleki z problemami w życiu..."

czwartek, 18 października 2018

Aseksualność

Seksuolog nie rozwiązał moich i Naszych problemów z łóżkiem. W momencie gdy okazało się, że zapisane leki zadziałały jak powinny, można było mówić o swoistym punkcie zaczepienia do dalszych działań. I ja chciałem je podjąć bo jeśli pomogły farmaceutyki to dużych, dobrych efektów można było się spodziewać po psychoterapii jaką zaplanowałem podczas wizyty. Wydaje mi się, że żona nie spodziewała się, że pojadę do seksuologa i że tabletki pomogą. W momencie gdy udało mi się cokolwiek, problem przedwczesnego wytrysku został zepchnięty na drugi plan a jako podstawowy, żona wskazała to, że stałem się dla niej aseksualny. Powiedziała, że wszystko co ją we mnie pociągało, zabiła moja choroba. Pękło coś wtedy we mnie bowiem padły słowa w stylu „mycie, wycieranie dupy, zajmowanie się – już mnie to nie bawi rozumiesz?”. Poznała mnie chorego a mój stan od tamtego czasu niewiele się zmienił. Znała od zawsze wszelkie obowiązki przy mnie, ani też ich liczba i skala nie uległy zmianie. Dlatego tak mnie to zabolało, poczułem jakby się mną znudziła… przestałem być dla niej mężczyzną. Tego dnia umarłem jako mężczyzna i stałem się bezkształtną, aseksualną breją – kiedyś jej o tym powiedziałem – nie zaprzeczyła. Nigdy wcześniej nie czułem się tak odpychający, brzydki, obrzydliwy. Podczas tej samej rozmowy a raczej kłótni powiedziała wręcz: „a z resztą na co tu lecieć?” (rano na drugi dzień przeprosiła mnie za tę rozmowę, ale jednocześnie niczym nie pokazała, że jest inaczej). W jej głosie była charakterystyczna drwina, pogarda, przekonanie, że zasługuje na coś lepszego niż ma, że ja jestem „niewystarczający”.   Taka forma mówienia do mnie i zachowania jest u żony właściwie nieustannie od ponad roku, choć czasem przybiera postać kąśliwego komentarza w towarzystwie, a czasem krzyku patrząc prosto w oczy. Powiedziała, że w seksie ze mną nie ma żadnej przyjemności. Mówiłem, że ludzie nawet nie będący w stanie go uprawiać, dążą do bliskości, do intymności, byle realizowanych razem. Odpowiedziała, że nie tego chce. Wiem, że opiekowanie się kimś może zabijać namiętność ale mam żal, że żona czując to, we wcześniejszym etapie nie zrobiła dosłownie nic, jak by czekała aż wszystko umrze śmiercią naturalną. Gdyby było odwrotnie, np. jeśli żona po ciąży roztyła by się, miała rozstępy itd. i przez to pociągała by mnie mniej, nigdy by się o tym nie dowiedziała bowiem nic bardziej krzywdzącego nie mógłbym jej zrobić niż to okazać. Dla mnie seks i pożądanie są w głowie. To kwestia spojrzenia na drugą osobę. Dawniej pociągałem ją fizycznie ale było to połączone z jej zainteresowaniem mną, docenianiem niezaradności, opiekuńczości, dawaniem jej spokoju, podziwianiem inteligencji. Dziś niewiele ją interesuje we mnie, więc i seks umarł. Żona staje się agresywna gdy chociażby wspomnę, że tę relację można uratować pracując nad własną głową – nie tylko Jej ale i moją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz